Słyszałam jak poszedł do łazienki, wziął prysznic. Słyszałam
jak przekręca zamek w drzwiach wejściowych. Potem zajrzał jeszcze do pokoju
małego, a po chwili wchodził już do sypialni. W miarę jego możliwości
delikatnie położył się na łóżku i przytulił do moich pleców.
-Śpisz?- szepnął.
-Czekałam za Tobą. Padnięty?
-Bardzo, wytyrali mnie. Jak moja Kruszyna?- spytał i położył
rękę na moim brzuchu.
-No jeszcze za bardzo to nie daje mi znaków swojego
istnienia, ale dobrze- cichutko się zaśmiałam.- Oczywiście, poza porannymi
mdłościami.
-Biedactwo.. Ej, odwróć się do mnie. Nie lubię mówić do
pleców..- posłusznie wykonałam jego prośbę, ale za to z jakim wielkim
uśmiechem.- Jutro mam wolne. Co robimy?
-Fajnie by było odwiedzić twoich rodziców, ale zanim byśmy
dojechali do Wałcza, to południe by było.. Nie wiem, polenimy się pewnie.
-Jak co niedzielę- podsumował śmiejąc się i lekko całując w
usta.
-Piłeś?- Michał zawsze po przegranym meczu umawiał się z
kumplami na piwo.
-Tylko jedno. Jutro idziemy odreagować.. Nie masz nic
przeciwko?- spytał, przyciskając mnie do swojego torsu.
-Idź, idź. Byłeś u Kuby?
-Chrapał sobie- uśmiechnął się i mrugnął okiem.
Przez te poranne mdłości już o 7:30 byłam „na nogach”. Niech
już to się skończy bo do końca ciąży się nie wyśpię. Po wyszczotkowaniu zębów
ruszyłam do kuchni z zamiarem zrobienia naleśników na śniadanie. Już po 15
minutach po całym mieszkaniu roznosił się piękny zapach świeżych naleśniczków.
Pewnie za chwilę największy głodomór wstanie – pomyślałam. Gdy kończyłam smażyć,
Kubiak objął mnie w tali i pocałował w szyję.
-Dzień dobry pani Kubiak, takie słodkości to ja chcę
codziennie – oznajmił.
-Pff, dostaniesz tylko jednego, żebyś za bardzo nie przytył-
zabawnie poklepałam go po brzuchu.
Ooo, zjawił się w samych bokserkach.
-Oj kochanie..- i już jego rączka wkradła się pod moją
piżamę.
-Misiek.. Zaraz obudzi się Kuba, siadaj do stołu proszę..-
natychmiast odsunął się ode mnie.
-Dobra, jeszcze przyjdziesz- walnął focha.
-A żebyś wiedział, że przyjdę i to nie raz- uśmiech pojawił
się na jego pięknej twarzy.
Usiadł przy stole, zabierając swoją kawę i moją herbatę. Ja
podałam naleśniki, nutellę i dżem truskawkowy. Ledwo zasiadłam, a już mały się
obudził. Po kilku minutach w komplecie jedliśmy śniadanie.
-Aha, Damian pisał mi, że tak o szóstej wychodzimy –
poinformował.
-No dobra, tylko nie siedź za długo. Pamiętaj, że masz żonę
i dwójkę dzieci w domu – a co, nie ma? Niech pamięta.
-Dwójki to jeszcze nie mam- i pokazał mi język, śmiejąc się.
-Ty jesteś głupi- westchnęłam, karmiąc Kubę.
-Baba!- odezwał się mały. W sumie to on cały czas krzyczy
„Baba”.
-Wrócę koło ósmej- zapewnił.
-Michał, gdzie masz obrączkę?- zauważyłam, że jej nie ma.
Ani na palcu ani na naszyjniku, jak to na mecze nosi.
-O kurcze..- i chyba na serio się przeraził.- A nie, nie.. W
łazience na półce zostawiłem. Zaraz założę, spokojnie.
-Misiek, a może pojedziemy do centrum? Kupimy małemu jakiś
fajny dresik, no i lodówkę uzupełnimy..
-Okej, czemu nie. Słodyczy musimy dużo kupić.. Dla Jakuba
oczywiście- zaśmiał się.
No i koło 13 pojechaliśmy na zakupy. Michał i jego gruby
portfel wszedł do dziecięcego, a ja z Kubą jedząc gofry szliśmy za nim. A gdy
zjedliśmy to weszliśmy szukając go. Kubiak stał przy koszulkach dla dzieci z
„mam super tatę”.
-To dla Kuby- i wrzucił do koszyka, teraz ogląda dresik.- To
dla Jakuba.. A ty se młoda gacie kup- w końcu mnie zauważył, a ja wybuchłam
śmiechem.
Zawsze gdy jesteśmy na zakupach, Michał kupuje rzeczy tylko
dla Kuby a mi każe majteczki sobie kupić. I takim to sposobem mam około 100 par
z czego kilkanaście nie noszonych. Syn dostał koszulkę, spodnie i dresik, ja
majteczki, a tata wyszedł bez niczego. Kolejny nasz cel to Biedronka. Michał
wsadził Kubę do wózka i tak sobie „zwiedzaliśmy”.
-Dobra, to bierz co chcesz- oznajmił.
No to nasz koszyk szybko się napełnił. Naprawdę bardzo
szybko. Głównie słodyczami. I już widzę to spojrzenie męża..
-Olka pojebało Cię? Myślisz, że ja pieniędzmi sram?- oburzył
się.
-A to było takie „bierz co chcesz, ale do dwóch dych”?-
spytałam i ponownie zaczęłam się śmiać.
-Kurde, co Ty dzisiaj tak się chichrasz? Ola!
-Oj Misiek, to chyba dobrze nie? O patrz te kolorowe
kuleczki czekoladowe, bierzemy- a ten tylko westchnął.
Michał zawsze robi „dramaty” na zakupach, ale i tak jak
podchodzimy do kasy to wyciąga portfel.
Dzięki za odwiedziny. Co prawda to mój pierwszy blog, mam nadzieję, że się spodoba. ;)
Nowy rozdział pewnie w weekend :)