sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 5



Kilka minut po 17 zaczęliśmy zbierać się na halę. Michał już tam był – wiadomo, musi być wcześniej niż my. Natalia biegała po mieszkaniu i szukała rękawiczek, Kuba zadowolony chodził z butelką i pił herbatkę, a ja tuszowałam rzęsy. Razem z synem mieliśmy na sobie „taty” koszulki – tradycyjnie z numerem 13. Ostatnie poprawki, sprawdzanie czy mamy wszystko i już zakładamy buty. Wzięłam kluczyki od kubiakowego auta i otworzyłam drzwi, wypuszczając Natkę i Kubę. A tam co? Rodzice Kubiak.
-No patrzcie, nawet nam drzwi otworzą!- teściu zaczął się śmiać.
-Same trzynastki dziś będą na trybunach – dorzuciła jego żona i dopiero teraz zauważyłam, że także pojawili się w koszulkach z 13.
-Ale Misiek się ucieszy. Nie myśleliśmy, ze przyjedziecie- i już 3 całusy w policzek ze strony teściów.
-Taka mała tam niespodzianka – wyszczerzył się Jarosław, biorąc Kubę na ręce.- Cześć smyku, idziemy dopingować tatę nie?
-Ale będą emocje! Słyszałam, że Ignaczak ma kontuzję, czyli już mamy większe szanse, no bo wiadomo, że Ci młodzi nie są tak dobrzy jak Krzysiek- mówiła mama, bawiąc się kluczykami od samochodu.
-No a Achrem ma rozwolnienie i nie wyjdzie. W ogóle to Schops też nie wydzie, bo ma trądzik, a Konarski wpadł w kompleksy i nie pokaże się, bo tłuszcz wylewa się spod spodenek. Drzyzga nie może włosów ułożyć – żel się skończył, a Nowakowski stwierdził, że jest za niski aby być środkowym. Dobre wieści wujku!- wyłoniła się z łazienki Natalia.
-No i jest nasza rodzinna wredota- wyściskali się.- A na serio Alek ma rozwolnienie?
-Żartuje wujku, wszystko jest dobrze, są już na hali..
-To ja biorę wnuka i do samochodu marsz- rozkazała teściowa, więc posłusznie wyszliśmy.
Po chwili byliśmy już na hali. Kubie założyliśmy specjalne słuchawki na uszy – żeby nikt nie komentował, że żona Miśka tak małe dziecko zabrała na mecz. Usiedliśmy sobie w pierwszym rzędzie zbytnio nie rzucając się w oczy. Byliśmy tylko małą grupką w tych samych koszulkach. Nikt nas nie pozna, że my od Kubiaków. O ironio. Mały wcinał paluszki, teściu pił colę a my rozglądałyśmy się po hali. Po jakimś czasie, gdy cola się skończyła, Michał nas zauważył. Aa się wyszczerzył! No i znalazł jeszcze chwile aby przyjść do nas.
-A gdzie jakiś transparent z dedykacją dla mnie? Tak na mecz przyjechaliście? W ogóle nie jesteście przygotowani. Wstyd!- burzył się, oczywiście na żarty, biorąc na ręce syna.
-Synu, Ty nas tutaj nie opierniczaj tylko masz się postarać i wygrać. Ciesz się, że przyjechaliśmy- mówiła mama i przytuliła go.
-I tak wiedziałem, że przyjedziecie- oznajmił, z pewnością w głosie.- Ile obstawiacie? Zdążymy się wyrobić do ‘M jak Miłość’?- no patrzcie, jak mu humor dziś dopisuje.
-Misiek, 3:2 dla was będzie – wyraziłam swoją opinię. No co? Przecież grają z Asseco.
-I Ty? I Ty mi to mówisz?! No wiesz co, kochanie! Ja tam uważam, że na kolację się wyrobimy.
-Będzie ciężko, ale wygracie 3:1- dodał tata.
-A głupoty opowiadacie! Chłopacy szybko spakują ich do domu, będzie 3:0- otuchy dodała teściowa.
-No i będzie tak jak mamusia mówi. Śmigam skopać im tyłki- pocałował mnie, oddał Kubę i pobiegł na boisko.
A my zdziwieni spojrzeliśmy na moją teściową. Żeby aż tak wierzyć w nich? 3:0 z Asseco?
-No co no, tak tylko powiedziałam, żeby się cieszył. Dostaną niezłą lekcję dziś od Resovii- poprawiła się, a my wybuchliśmy śmiechem.
Jednak jakie zdziwienie pojawiło się na naszej twarzy, gdy wynik meczu był na korzyć „naszych”. Michał szalał na ataku, szalał w obronie i szalał z nerwami. Co chwili widziałam, jak się denerwuję. Taki to już Misiek, trzeba się przyzwyczaić. Oo, nawet zdążył sobie uciąć krótką „pogawędkę” z Veresem. I od tego czasu posyłali sobie „czułe” spojrzenia. Raany, jestem zazdrosna. Igłe też dopadł. Pogadali, pośmieli się, Michał pokazał na nas rękę, a Krzysiu pomachał, uśmiechając się.
Po meczu Kruszyna przyszła do nas. Zadowolona, wyszczerzona, tryskająca humorem Kruszyna. No w końcu wygrali 3:0, to ma powód do radości.
-No i co, zatkało kakao?- spytał „na wejściu”.
-Miśku, my od początku meczu wiedzieliśmy, że w takim stylu wygracie- powiedziałam, śmiertelnie poważnie, chociaż zdradziły mnie te ogniki w oczach.
-Ty zobaczysz, że ja się z Tobą jeszcze policzę. W sierpniu zobaczysz, jak już nie będziesz miała pakunku z przodu- śmiał się, obejmując mnie ramieniem.
-Gratulacje Michał, na takie widowiska aż chce się przychodzić- pogratulował Jarosław.
-Nasz synek dziś bardzo ładnie, normalnie MVP- pochwaliła jego żona.
Chwilę postaliśmy, po czym stwierdziliśmy, że czas do domu. Mój mąż oczywiście jechał z kumplami opić mecz (głupio mu było, bo rodzice przecież przyjechali, ale dostał od nich pozwolenie).
W kuchni zrobiliśmy szybką kolację. Umyłam Kubę, dałam mu butelkę mleczka i mały poszedł spać. Jaro też był zmęczony i meczem jak i podróżą, więc też odpłynął. A ja z teściową oglądałam M jak Miłość, zawzięcie komentując sytuację w odcinku. I gdy skończył się serial, usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Nie, to nie było pukanie. To było walenie do drzwi. Razem z mamą obstawiałyśmy kto to może być: ja stawiałam na Miśka, ona na kogoś przypadkowego, np. sąsiada. I tak jak przypuszczałam, w korytarzu ujrzałam męża w stanie lekkiej nieważkości. Tak się chłopaczyna chwiał, ale opakowanie 10 jaj doniósł, chociaż nikt go o to nie prosił. Wpuściłam go do domu i od wejścia słuchał mojego kazania.
-Znowu piłeś! Teraz już nieważne czy mecz przegrany czy wygrany, każdy powód dobry do napicia! Ty poczekaj, jak ja zadzwonię do trenera. Skończą się te wasze schadzki, idioto!- trzeba było „podrzeć trochę ryja”, bo to już robi się nieciekawe.
-Jarek, Jarek, obudź się- mama stała w progu pokoju, budząc swojego męża, ale patrząc na nas.
-Oj cicho bądź. Zrób mi jajecznicę- i podał mi jajka.
Ruszył do kuchni, a we mnie złość się gotowała. Aaaaj, patelnia parzy, olej gorący – tak opisywałam mój wewnętrzny stan. No ludzie chciałam się pohamować, chciałam na spokojnie iść spać, bez awantury. No ale kurde.. Do kuchni szedł tyłem do mnie – to logiczne, a jajka w moich rękach były znakiem. Chcesz jajecznicę, to ją będziesz miał kochanie! Weszłam za nim, zobaczyłam jak stoi przy lodówce. Teściówka nadal budziła męża i nadal nas obserwowała.
No i moja złość wybuchła. Czułam się jak snajper. Miałam 10 naboi (jajek), cel: michałowe plecy. No i poszło. Wszystkie jajka znalazły się na jego plecach.
-Jarek wstawaj, Olka jajami rzuca!- krzyknęła, a jej mąż od razu wstał. Tak bynajmniej słyszałam.
-Robisz mi tą jajecznicę czy nie?- spytał siadając przy stole.
No trzymajcie mnie ludzie!
-Ależ oczywiście kochanie- z szafki koło lodówki wyjęłam kilogram mąki.
Bardzo ładnie otworzyłam je i w bardzo ładnym stylu cała zawartość opakowania znalazła się na Kubiaku. Oo, patrzcie jaka kompozycja! Mąka, jajka jeszcze tylko mleko i naleśniki smażymy!
-Rany boskie Michał!- do kuchni wparowali jego rodzice, po czym oglądając syna wybuchli śmiechem. – Co tutaj się stało?
A ich synek co? Położył głowę na stół i chyba usnął. Tata aż z wrażenia przysiadł przy nim i poklepał go po ramieniu.
-Jajecznicę chciał. To i ją dostał!- wyjaśniłam.
-Hahahaha, o kurde ale Michał ma przekichane! Ty to go krótko trzymasz!
-No bo co chwile pije! Ja, np. zauważyłam, że Michał lubi też dostawać kijem od miotły. Ostatnio jak dostał, to na plecach aż ślad był. Nerwowo przy nim długo nie uciągnę- komentowałam.
Postaliśmy, pogadaliśmy i Miśka zostawiliśmy w salonie na kanapie. Oczywiście podłożyliśmy pod niego koc, żeby nie ubrudził mebla. Zdążyłam jeszcze pomalować paznokcie na rażący róż i poszłam spać. Ciężki dzień, moi mili.
A rankiem co? Czysty Michał przyszedł, przepraszał, przymilał się. Wiadome, że rozgrzeszenie otrzymał. I co usłyszałam, gdy „podaliśmy sobie ręce”?
„Zrobisz mi jajecznicę”?
No kuuurdeee.
Wyjaśniłam mu, dlaczego tak nagle wybuchłam śmiechem. Sam był w szoku, ze obudził się w salonie i to jeszcze w jakieś papce – tak określił jajka i mąkę.
Koło południa rodzice wymyślili, że zabiorą swojego wnuka na spacer, a my mamy pobyć razem sami. Okeej, noł problem w końcu zrobię porządny deser, a Michał obejrzy w spokoju wczorajszy mecz.
Siedzimy sami już dobre 2 godziny, Misiek nagle otrzymuje telefon i zamyka się w łazience. Sex telefon? Nie sądzę. Słyszę jak coś warczy, potem krzyknął, znowu warczy. I idzie do kuchni w moim kierunku. Jest zły? Tak mi się wydaje. Siada przy stole, patrząc wyczekująco na mnie.
-Chcesz mi coś powiedzieć? Masz kogoś na boku?- mówi, a jego ręce układają się w pięść. 



No proszę jak się nam Michał rozszalał. :D
Dzięki za komentarze, motywujecie mnie! ;)
Kolejny rozdział pewnie w przyszłym tygodniu ;)

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz ! 

poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 4



Misiek z każdym dniem mnie zaskakuje. Niby jest zmęczony i chce spać, a zaraz proponuje spacer i gorącą czekoladę.
W sobotę przyjechała do nas kuzynka Michała – Natalia. Zastała mnie w piżamie, z kubkiem herbaty w ręku. Oczywiście Kuba podbiegł do niej, uśmiechnął się i uciekł. W sumie, robi to do każdej osoby, która nas odwiedzi.
-Czego się napijesz? Kawy, herbaty z prądem?- proponowałam.
-Kawy poproszę. W ogóle to Przepraszam, że tak wcześnie zwaliłam się wam na głowę..- zaczęła od progu się tłumaczyć, wywołując u mnie śmiech.
-A daj spokój, wcale nie jest aż tak wcześnie- uśmiechnęłam się. – Zjesz ze mną śniadanie?
-A z chęcią, bo nic jeszcze nie jadłam.. Michała nie ma?- pytała, ściągając buty.
-Na treningu jest, koło 13 będzie.. No opowiadaj co u Ciebie słychać! Ostatnio widziałam na fejsie zdjęcia z Somonina w El Dorado byłaś z jakimś przystojniakiem..
-Ano, to mój chłopak..- zawstydziła się  i szybko zmieniła temat.- Jakub grzeczny?
-Oj to brojarz jest! Moje krzyki już nie robią na nim żadnego wrażenia, ale za to jak Michał krzyknie to od razu się uspokaja..- relacjonowałam, śmiejąc się. Coś w humorze dziś jestem!
-Czemu na niego musicie krzyczeć? Przecież to grzeczny maluch, zobacz jak się umie ładnie sam zabawkami bawić..- podałam jej kubek z herbatką, na co wdzięcznie się uśmiechnęła.
-Noo pewnie, z dekoderem też umie się obsługiwać- wyszczerzyłam się, licząc w głowie ile to już razy Kuba się brał za niego.- Dobra, zaczynam robić obiad, bo jak Kubiak mi tu wpadnie..! No ale ty mi tu mów jak na spowiedzi, co się dzieje w Warszawie?
-Okej, ale najpierw Ci pomogę. Głupio mi będzie tak siedzieć.. Co mam robić?
-Ale ty jesteś gościem..- westchnęłam.
-Ale ty jesteś w ciąży- parodiowała mój głos.- Ja chcę pomóc!
-Dobra dobra, to bierz się za surówkę- i w tym momencie ktoś wszedł do mieszkania.
I już Kuba biegnie w stronę drzwi. Ruszam za nim. Może to ktoś obcy, a ja drzwi nie przekluczyłam..
-Ah, to Ty..- mruknęłam, widząc Michała z małym w ramionach.
-Tak męża witasz?!- warknął z wielkim uśmiechem na twarzy.- Kubiak, popraw Ty mi się!
-Oh, cześć kochanie, tak bardzo tęskniłam, cieszę się, że już jesteś- mówiłam, starając się oby mój głos nabrał baaaaardzo „słodkiego” tonu.
-No daj mi już buziaka nooooo!- miauczał, aż usłyszał śmiech dochodzący z kuchni.- Ktoś tam jest?
-Taaak, Natalia przyjechała- złapałam go za rękę i poszliśmy do kuchni, gdzie nastąpiło czułe przywitanie się kuzynostwa.
-No no, kuzynka mi się wyrabia..- zlustrował ją wzrokiem, a ja wzięłam się za robienie de volaille.
-Ty chyba mocno dostałeś piłką na treningu w głowę. Cześć Michasiu- wyściskała go baaaardzo mocno.
Nie no, ludzie, wcale nie jestem zazdrosna. Dlaczego od razu myślicie, że jestem? Bo co? Bo stanęłam do nich plecami robiąc obiad? Bo kobieta przytula się do mojego męża? No i co z tego, że to kuzynka! Przede wszystkim to kobieta, o bardzo kobiecych kształtach! Bo to ją wyściskał po powrocie do domu, a mnie nie? Taak, o to mi chodzi.
Zaczęli dyskutować o Kubusiu, o Jastrzębskim, o Malinowskim ( który spodobał się Natalce, uff), a nawet i o Kubiakach w Wałczu, którzy planują w najbliższym czasie złożyć nam niezapowiedzianą wizytę! Psia krew! Nie to, że nie lubię teściów (bo wręcz uwielbiam), no alee.. Te ciągłe pytania ciąże.. No dobra, tak szczerze to nie chce mi się gotować w miarę wytrawnych potraw.
Natalia wróciła do robienia surówki, Kuba powrócił do salonu, a Michał stanął za mną. Oparł swoje dłonie po moich bokach na blacie, a nosem potarł o ramię. Moje oczywiście.
-Kochanieee?- zaczął.
-Tak Michał, możesz iść z chłopakami na piwo. Tak Michał, mogą oni przyjść tutaj. Tak Michał, może Malinowski przyjść do nas zapoznać się z Natką. Tak Michał, możesz zabrać Kubę na trening. Tak Michał, obiad za godzinę- skończyłam.
-O co Ci chodzi?- spytał z wyrzutem.
-No odpowiadam na pytania, które pewnie chcesz mi zadać- wytłumaczyłam.
-Kurwa kochanie..- zaciął się.- Chciałem się tylko przytulić.
-No to przytul się- kątem oka spojrzałam na kuzynkę, która uśmiechnęła się.
Po przytuleniu i po zjedzeniu obiadu wyszliśmy na spacer. Pogoda średnia, ale nie chcieliśmy żeby Kuba siedział cały czas w domu. Michał trzymał go na rękach i zawzięcie mu opowiadał o wszystkim, co mijaliśmy pod drogą. A my szłyśmy powoli za nimi, dyskutując o zmieniających się trendach, szczególnie o tym, że kolor miętowy nie jest już aż tak na czasie. I nagle Kubiak odwrócił się do nas i z wielkim uśmiechem powiedział:
-Wiem! Chodźcie dziś na trening! Natka pozna Mateusza, Kuba się wybiega, a moja żonka będzie podrywana przez Bontje- wymieniał same „zalety” naszej podróży na halę.
-Z wielką przyjemnością skarbie, ale jutro gracie mecz z Resovia i pewnie dziś będzie pełne skupienie i mobilizacja, więc odpada- szybko ostudziłam jego zapędy.
-Oj wam pewnie Lolek by pozwolił być..- a ten dalej swoje, no uprze się i już.
-Pójdziemy, zgubicie koncentracje przez nas i potem skargi i zażalenia przesyłać będą nas waszą skrzynkę- dodała swoje trzy grosze Natalia.
Michał został przegłosowany, zostajemy w domu. Pobyczyliśmy się na kanapie przed Pierwszą Miłością i Ukrytą Prawdą. Kubie zafundowaliśmy popołudniową drzemkę. A w zasadzie to Misiu go tak wymęczył, że mały od razu usnął, jak tylko położył go w łóżeczku.
Zaczęły się Rozmowy w toku, Ewa przywitała swoich gości, czyli nadszedł czas na szykowanie się na trening. Pobiegał troche, poszukał koszulki i butów, pomarudził i już się ubierał przy drzwiach.
-Misiu, szaliczek załóż!- powiedziałam, opierając się o ścianę w przedpokoju i patrząc na niego.
-Już misiu zakłada, już..- szczelnie obwinął się wokół szyi.- Może być?- przytaknęłam, kiwając głową.- No to lecę, zrób mi coś dobrego na kolację- mruknął, a następnie wpoił się w moje usta. I to dosłownie! Aż myślałam, że wargi będę miała pogryzione a język cały obolały..

Natalia jakoś dziwnie się zachowywała. Pamiętam ją jako zawsze uśmiechniętą dziewczynę, lubiącą kłócić się z Miśkiem. Kiedyś potrafiła gadać na wszystkie tematy, a dziś? Wchodzę na temat jej chłopaka, to od razu zmienia temat. Mówię, że dzieci są fajne i też ma się postarać, to nie, bo jej Kamil jest za młody. Hellou, podobno jest w wieku Michała, który za kilka miesięcy stanie się „podwójnym” ojcem. No ale dobra, jeszcze to z niej dziś wyciągnę.
Siadamy do kolacji, Kuba biega z pilotem od telewizora, Michał wyszedł z łazienki. Gadka szmatka, wzięliśmy małemu pilot i włączyliśmy TVN24. Takie tam, trochę polityki przy kolacji. Koło 20 wykąpaliśmy syna, po czym jego ojciec posadził go na kocu w salonie, wysypał wokół niego zabawki i sam usiadł obok, bawiąc się z nim. A my zasiadłyśmy na kanapie, powoli wchodząc na głębsze tematy.
-Nie boicie się drugiego dziecka?- spytała, popijając herbatę.
-A mamy się czego bać?- odpowiedział mąż, jeżdżąc samochodzikiem po panelach.
-No wiecie, kolejna sterta pampersów, pobudki w nocy, ciągły płacz. Chyba ciężko będzie zapanować jednocześnie nad Kubą i maleństwem? Nie żebym miała coś do was, ale.. Kurde, ja proponuję Kamilowi dziecko to on nie, że za wcześnie..
-No bo może jest za wcześnie..- mruknął, chyba trochę zły na kuzynkę.
-Michał kurde on jest w Twoim wieku, znamy się od 2 lat! Tak nie może być!
-A jesteście ze sobą od..?
-Od trzech miesięcy- na co Misiek prychnął.- Wiem jak to wygląda, ale ja go kocham! I chcę z nim mieć dziecko!- zapewniała.
-Dlaczego tak Ci się spieszy?- w końcu się odezwałam.- Aż tak chcesz tych stert pampersów, nieprzespanych nocy, tego ryku?- pytałam, używając słów, które przed chwilą ona sama je użyła, a Michał się tylko wyszczerzył.
-Tak, chcę tego. Cholernie wam zazdroszczę tej miłości, tej rodziny, tej sielanki..- chyba była już bliska płaczu.
-Wcale nie jest tak kolorowo- mruknął, obserwując syna.
I patrz, zburzył nasz wizerunek bezproblemowej rodzinki.
-No ale jakie wy macie problemy? Macie siebie, polegacie na sobie, dwójka dzieci, dobra pensja- wyliczała, aż miło się tego słuchało.
Patrzcie, jak się nam powodzi!
-Mamy siebie, fakt. Stawiamy czoła razem, wszystkie decyzje omawiamy i podejmujemy razem, fakt. Ktoś, kto nie ma dzieci powie tak jak Ty, jak to fajnie, że małe to słodkie, grzeczne.. ale przecież Ty widzisz ich tylko co jakiś czas parę godzin. Nie wiesz jak to jest, kiedy Twój syn płacze bo ma gorączkę, a Ty i tak nic nie możesz zrobić, czekasz aż leki zaczną działać. Nie wiesz, co to znaczy wyjechać na kilka tygodni, żeby właśnie zarobić tą jebaną dobrą pensję, żeby utrzymać dom, żeby niczego rodzinie nie brakowało. Nie wiesz jak to jest, kiedy muszę jechać na zgrupowanie, a Ola zostaje sama z małym. Nie wiesz co to znaczy usłyszeć pierwsze ‘tata’ przez Skype. Mamy swoje problemy, tyle rzeczy związanych z małym już mnie ominęło przez siatkówkę.. Czasem wolałbym zostać zwykłym księgowym, żeby codziennie być w domu- skończył, cały czas obserwując małego.
-Boże Misiek, to było piękne- wyszeptałam, a z oczu polały się łzy.
-Oj kochanie- westchnął i od razu wstał, by mnie przytulić.- Ej, no co jest? Nie płacz..
-Bo tak pięknie mówiłeś i..- no i znowu sobie zawyłam.
-Zazdroszczę. Jak Boga kocham, zazdroszczę- mówiła, patrząc się na nas cały czas.
Kuba podniósł główkę znad piłki i spojrzał to na ciotkę, to na rodziców. Noo widok zapłakanej matki na pewno zadziała na niego usypiająco. Podszedł i przytulił się do naszych nóg. Tak po prostu.
Natka skoczyła do łazienki, a ja poszłam do kuchni po łyk wody. Kurcze, nie wiedziałam, że Michał potrafi otworzyć się aż tak przed kuzynką. Pamiętam jak męczyliśmy się z gorączką u Kuby. Ile wtedy łez się polało.. Płakał nie tylko mały, ale i ja i Michał.. Tak strasznie się wtedy baliśmy, że coś złego się stanie.. Te zgrupowania są najgorsze. Cierpimy wtedy wszyscy. Co z tego, że widujemy się wtedy co jakiś czas. Jakub zaczął chodzić, gdy jego ojciec miał Mistrzostwa Europy, mówić gdy był na treningu. Tyle rzeczy już go ominęło..
Wróciłam do moich panów, którzy ponownie zalegali na dywanie z zabawkami. Kuba głośno śmiał się i piszczał, prawie tak samo jak Dzik.
-Olka.. Mam problem..- przyszła Natka, trochę czerwona na twarzy. Czyżby jakaś pikantna historia przypomniała się jej w toalecie?
-No słucham, co się dzieje?- spytałam, sięgając po jabłko.
-Właśnie dostałam okres i.. Nie jestem kompletnie przygotowana. Masz mi coś pożyczyć?- mruknęła, trochę konspiracyjnie. Chyba nie chciała, aby panowie słyszeli. A w zasadzie to jeden pan.
-Jasne, chodź do łazienki- razem ruszyłyśmy, a Misiek tylko się uśmiechnął, dając nam znak, że wszystko słyszał. W sumie, co to takiego? Przecież okres to normalna rzecz, a Michał jest bardzo oswojony z tym tematem. Nieraz musiał zasuwać do sklepu, bo „zapas” się skończył. 


To wyzej, to istne szaleństwo w mojej głowie! Taaaka wena mnie złapała.  Obiecałam nowy rozdział to i jest. Cieszę się, że czytacie moje opowiadanie. Jeny, nawet nie wiecie jak mnie natchnął Misiek w meczu z Resovią! Aż się boję co to będzie jutro.. SZALEŃSTWO! 

Czytasz? Zostawisz po sobie ślad? To motywuje, a co się z tym wiąże? Kolejny rozdział, dodany szybciej! :)

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 3



Umawialiśmy się, że Michał wróci o 8 do domu. Jest już 9, a go nie ma. Jeszcze nie dzwonię do niego, tylko właśnie wysłałam mu SMS „O której miałeś być w domu?”. Nie chcę wyjść na histeryczkę, no ale.. Poza tym to mój mąż i to normalne, że się o niego martwię. I nawet mam do tego prawo.
„Trochę się nam przedłużyło. Nie złość się”- dostałam odzew. Aha, czyli jeszcze żyje. Spokojnie Ola, nie denerwuj się, Misiek zaraz wróci a Ty mu zrobisz awanturkę- powtarzałam sobie w myślach.
Kuba śpi. Gala Mistrzów Sportu się skończyła. A Michała nie ma.
„Wkurwiaj mnie tak dalej to Ci drzwi zamknę. Będziesz spał na dworcu”- moja cierpliwość właśnie się skończyła. A wiadomo, że on nie wziął ze sobą kluczy od mieszkania. Co mi odpisał? „Oj kochanie :*”. Olka, tylko spokojnie.
Po jakiś 15 minutach słyszałam szmery na klatce. Idzie. Dzwoni do drzwi. Idiota. Szybko otworzyłam drzwi, żeby tylko mi nie obudził małego. A tam co? Cała jastrzębska śmietanka z Wojtaszkiem na czele.
-Ale ale Aleksandra, ale ale ale ładna..- gromkim chórem, pełną piersią tak mnie przywitali.
-Ciszej panowie, dziecko mi obudzicie.. Michał! Jak Ty wyglądasz?- od razu go dopadłam i wstrząsnęłam nim.- Schlałeś się jak świnia!
-Tylko nie jak świnia, dobrze?!- oburzył się.- Oluś szkarbie.. Bo Kinia wyrzuciła Damiana z domu i biedak musi spać dziś u nas..
-Tak taka seksi bomba- nucił dalej Bontje.
-Dobra, a wy macie jak dostać się do domu? Was nie wyrzucili?- wzrokiem ogarnęłam całe towarzystwo.
-Nasza kareta stoi pod blokiem.. To na razie Kubiaki i Wojtaszek, grzecznie tam- pożegnali się, machając nam.
-Dalej księżniczki, idziemy!- wesoła pielgrzymka powoli opuszczała naszą klatkę.
-A wy panienki do salonu- zarządziłam, wpuszczając ich do mieszkania.
Michał w przedpokoju zbił wazon, a Damian przewrócił się o buty. Tacy to pijani siatkarze. Walnęli się na kanapie w salonie, śmiejąc się z siebie. Co chwile uspokajali się razem, by nie obudzić Kubusia. Przygotowałam naszemu koledze łóżko i przy okazji zadzwoniłam do Kingi Wojtaszek, gdy byłam w kuchni.
-No cześć Kinia, tu Olka. Obudziłam Cie?- spytałam, popijając wodę.
-No hej, a gdzie tam. Te jełopy narąbali się i byli pod domem. Pobudzili mi dzieciaków ale i tak za cholerę ich nie wpuściłam. Wiesz gdzie się szwendają? Ty się szykuj, bo oni mieli do Was iść!- relacjonowała, udając oburzenie.
-Michał z Damianem lądowali już u nas. Przenocujemy go, przecież nie wypuszczę Damiana w takim stanie, ledwo stoi na nogach..
-Dzięki Olka, obiecuję, że się odwdzięczę. Jutro z samego rana stawiam się po niego- zapewniała.
-Okej, nie ma sprawy. To do zobaczenia.
Gdy ja rozmawiałam przez telefon, panowie zdążyli już otworzyć piwa w salonie. Aż się ucieszyli jak mnie zobaczyli.
-Skarbie, chodź do nas!- zawołał Misiek.
-Kochanie nie pijcie już, rano będziecie nie do życia…- usiadłam mu na kolanach, a on objął mnie i ucałował w szyję.
-Ej, ej, komórka Ci Misiek dzwoni- odezwał się Damian, a mój mąż odebrał.
-Czołem Popiwczak- i zrobił na głośnik.
-Ty, nie wiem co mam robić, mam fatalną sytuację!- krzyczał zdyszany.
-Jesteś jeszcze w klubie?- spytał Wojtaszek.
-Tak jakby. Wy się zmyliście, tamte dupy też poszły, została tylko jedna. Poszedłem się z nią przejść..- Ooo, ciekawieee.
-No i co?- niecierpliwili się panowie.
-Laska rozebrała mi się na torach, co robić?
-No jak to co? Spierdalaj!- krzyknął Michał z wielkim bananem na ryju.
-Dobra, cześć- i posłusznie się rozłączył, a tutaj towarzystwo śmiechem wybuchło.
No ale bardzo ciekawych rzeczy się dowiedziałam. Byli w klubie, były tam „dupy”, które wyszły, jak tylko oni poszli. No i Jakub Popiwczak nie wytrzymał ciśnienia ‘sam na sam z kobietą’. Uważnie przyjrzałam się mężowi. Żadnych śladów szminki, nie widziałam włosów na jego koszuli.. No ale kobiece perfumy czuć na kilometr.
Dobra, nie ma co się oszukiwać i tak wszyscy wiemy, że Misiek jest we mnie zapatrzony i by mnie nie zdradził.

Kolejnego dnia panowie marudzili na ból głowy. Kinia wpadła po męża koło 11 i zostali na obiad. Wesołe dyskusje przerwał nam płacz małego, znaczący że drzemka mu się już skończyła. Weszłam z nim do salonu a tam już Wojtaszakowa sprzątała ze stołu. Cudowna kobieta. Kubi od razu chciał do ojca. A Misiek jak to Misiek, syna się nie wyprze, natychmiast wziął go na ręce.
-Gum – gum!- krzyknął, a my już dobrze wiedzieliśmy o co mu chodzi.
Michał podłączył pendrive do naszej salonowej plazmówki i po chwili odpalił „Gum – gum”, a mianowicie chodziło o te piosenki <link>.



Wielkie przepraszam za tak długą nieobecność. Obiecuję, że następny rozdział NA PEWNO pojawi się w przyszłym tygodniu. Cieszę się, że ktoś już zaczął tutaj zaglądać. 

Proszę o komentarze, bo jakby nie patrzeć to zawsze motywuje do pisania i szybszego wstawiania nowych rozdziałów ;))