czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 13

19 maja cały świat obiegła informacja o kontuzji Michała. Ja dowiedziałam się o tym przez telefon od Stefana Antigi. Dzwonił, żeby mnie tylko poinformować i uspokoić. Na razie on nic nie wie, ale gdy tylko będzie wszystko jasne da mi znać. Oczywiście poprosiłam o Michała do telefonu, ale tylko usłyszałam w tle ‘kurwa nie’, gdy trener chciał mu podać komórkę. Podobno podczas odnowy biologicznej upadł i zrobił sobie „coś” z ręką. Zdenerwowana czekałam za jakimkolwiek telefonem od trenera, lekarzy lub chłopaków. Do mnie zadzwoniła moja mama i teściowa, Zibi oraz Błażej. Oczywiście szybko nakreśliłam im całą sytuację, czyli powtórzyłam to, co powiedział mi Stefan i zbyłam ich, gdyż czekam za wiadomościami od nich. Mój teściu to osobiście pofatygował się do naszego mieszkania.
-Taki pech.. Przecież Michał to był najlepszy zawodnik, on ciągnął całą drużynę..- wzdychał Jaro, pijąc kawkę w naszym salonie.
-Ja nie wyobrażam sobie tego, co on teraz czuje.. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że 3 godziny temu dostałam tylko telefon od Antigi, który powiedział mi, że Michał zrobił sobie „coś” z ręką na odnowie biologicznej. I nic więcej, kompletnie żadnego sygnału co się tam dzieje. Przecież oni wiedzą, że my też się martwimy, powinni już dzwonić- mówiłam, nakręcając się bardziej.
-Ja w to nie wierzę.. Do mnie jeszcze to nie dotarło.
Siedzieliśmy i czekaliśmy. Zjedliśmy obiad, nawet obejrzeliśmy odcinek Ukrytej Prawdy. A tu nic. Dopiero wieczorem, gdy już teść chciał już wyjść, zadzwonił do nas Krzysiek Ignaczak. Naaareeeszcie!
-Hej Olka, tutaj Igła- kulturalnie się przedstawił.
-No cześć, Krzysiu co się tam u was dzieje?- mruczałam, chodząc po salonie.
-Nie jest dobrze, Ola. Michała wzięli do Łodzi, tam będzie miał chyba operację. Połamał sobie kości u ręki. Na 100% będzie miał gips i dość długie zwolnienie..- relacjonował bez żadnego owijania.
-O Boże..- z wrażenia usiadłam.
-Wyjdzie z tego, to walczak jest. Był strasznie wkurwiony. Stefan dzwonił do Ciebie?
-Tak, ale kilka godzin temu i dopiero od Ciebie dowiaduje się szczegółów. Igła, gdzie on dokładnie jest?- pytałam, bo przecież muszę być przy nim.
-Ty chyba nie chcesz przyjechać? Olka, niedługo rodzisz, on się wkurzy jak Cie zobaczy!- warczał.- Zostań w Żorach, my będziemy na bieżąco Cię informować o wszystkim.
-Krzysiu, ale ja jestem jego żoną- powiedziałam dobitnie.- Muszę do niego jechać.
-Może najpierw do niego zadzwoń- podpowiedział.
-No jakby tylko odebrał.. Dzięki Igła za wiadomość, zaraz spróbuję do Michała zadzwonić- pożegnaliśmy się i rozłączyłam.
Jaro szybko dowiedział się ode mnie o wszystkim. Sam wszedł na Internet i przeszukał wszystkie portale sportowe. Do męża nie mogłam się dodzwonić. Wyłączony telefon cały czas miał. Teść po chwili opuścił nasze mieszkanie, a ja poszłam wykąpać Kubę. Mały dziś był strasznie spokojny, jakby wiedział co się dzieje. Szybko go nakarmiłam i położyłam spać. Około 22 zadzwonił mój telefon. Nieznany numer.
-Halo?- spytałam, przerzucając kanały w telewizorze.
-Ola..- usłyszałam ciche syknięcie, od razu zerwałam się z kanapy.
-Boże Michał, nareszcie dzwonisz! Ja już tu od zmysłów odchodzę!
-Kochanie jest źle.. Nie zagram już w światówce, chyba na Mistrzostwa też nie pojadę.. Ola tak się fatalnie czuję, jestem załamany- po głosie można było nawet to wyczuć. Mimowolnie zaczęłam płakać.
-Misiu mam przyjechać? Przejdziemy przez to razem..- a w głowie już miałam wizję, jak jadę do Łodzi.
-Nie skarbie, zostań w domu.. Zawiodłem siebie, Ciebie, trenera..
-O czym Ty mówisz? Michał to był wypadek! Nie z Twojej winy- chciałam go jakoś pocieszyć, ale co zrobić jak on ma taki smutny głos.
-Gdybym nie szedł po tej śliskiej podłodze.. Kurwa, że akurat zachciało mi się pływać- warknął wściekły.
-Kochanie..- mruknęłam uspokajająco.- Co teraz będzie?
-Nie wiem Olka, kurwa nie wiem.. Jestem teraz w Łodzi w szpitalu, robili mi masę prześwietleń. Któryś tam lekarz powiedział, że operacja musowo. Chcę jak najszybciej stąd wyjść i być już w domu.
-O Boże.. Michał ja chcę przyjechać, jutro z rana jestem u Ciebie- to postanowione, ciekawe co na to mój mąż.
-Nie Ola. Kurwa jesteś w ciąży, nie możesz się denerwować, więc tu nie przyjeżdżaj. Przecież gdybym ja Ciebie tutaj zobaczył, to od razu bym z sali wypierdolił. Lekarze do mnie w strachu przychodzą, bo już kilku oberwało ode mnie. Chcesz, żebym na Ciebie też nawrzeszczał? Niedługo wrócę do domu, jutro pewnie któryś z chłopaków przywiezie moje rzeczy ze Spały- mówił, a ja w ciszy go słuchałam.- Olka skarbie, nie gniewaj się. Po prostu nie chcę, żebyś mnie widziała w takim stanie.
-Dobrze Michał ja nie przyjadę, ale przygotuj się na wizytę Twoich rodziców. Wszyscy strasznie się martwimy o Ciebie..- nie wiem czemu, ale po policzku po raz kolejny spłynęła mi łza.
-Wyliże się, najwyżej ten rok w kadrze mnie nie będzie- mruknął.- Nie denerwuj się i nie płacz.
-Nie płaczę- powiedziałam, udając silną, chociaż po głosie można było wyczuć.
-Przecież słyszę. Jutro zadzwonię dobra? Bo mi wtedy Oskar przywiezie mój telefon. Kocham Cię- mimo tego, że oboje jesteśmy smutni to lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy po jego wyznaniu.
-Ja Ciebie też, skarbie.

Po kilku dniach Misiek wrócił do domu. Z Łodzi podrzucił go Oskar, który dosłownie wniósł mu torbę do mieszkania, przywitał się ze mną i zwiał do Spały. Kubuś aż zapiszczał, gdy zobaczył ojca. Szybko podbiegł do kucającego już Michała. Mocno wtulili się w siebie, z ostrożnością na rękę.
-Taaaataaaa! Oć!- malec pociągnął go za zdrową rękę do salonu i pokazał na wielki zamek z klocków.
-Taaakii duuży? Sam zbudowałeś?- zachwycał się, oglądając dzieło.
-Z mamą!
Kubiak podszedł do mnie i bardzo mocno przytulił. Atmosfera nie była jakaś wybitnie smutna, bo nasz syn non stop wygłupiał się. Poszłam do kuchni dokończyć obiad, zostawiając panów samych. Misiek rozweselił się, widząc szczęśliwego i piszczącego synka. Gdy zawołałam ich na obiad, to przyszli uśmiechnięci, a Kubi pokazał mi swój gips. Był cały pomazany pisakami. Oboje parsknęliśmy śmiechem, spoglądając na małego Picasso.
-To mówisz, że artystę mamy w domu?- powiedziałam, uspokajając śmiech.
-Widać, że szkoliłaś go rysować- obserwowaliśmy, jak Kuba biega po kuchni i zabrał się za trzaskanie drzwiczkami.
-Kuba- syknęłam ostrzegawczo, a on co? Spojrzał się, uśmiechnął nawet i z całej siły zatrzasnął drzwiczki.
-Chodź, mama zrobiła obiad, zjemy- Misiek posadził go na specjalnym krzesełku. Przeoczyłam ten moment i nie wiem jak to zrobił jedną ręką.
-Mama, tata, mama, tata, mama, tata- w kółko powtarza Jakub, waląc plastikową łyżeczką o krzesło.
-Jak to teraz będzie?- spytałam, gdy nasze talerze były już puste.
-No co no, mam przerwę jakoś 2 miesiące.. Kurwa, z jednej strony się cieszę, bo będę tutaj jak Amelka się urodzi, ale z drugiej przecież ja jestem kaleką, mam gips, tylko zawadzam- dołował się jeszcze bardziej, więc wypuściłam Kubę z krzesełka i usiadłam Miśkowi na kolanach.
-Nie jesteś kaleką, gips jest tylko na jakiś czas.. Amelka będzie chciała zobaczyć szczęśliwego tatusia a nie takiego smutasa- pogładziłam go po policzku, patrząc w oczy.
-Cieszę się, że Cię mam- czule mnie pocałował, mocniej obejmując.
Chciałam trochę poprawić swoją pozycję na jego kolanach, no ale niestety nie udało mi się. Zaklinowałam się między stołem a torsem Miśka. On jak przerwał nasz pocałunek i to zobaczył wybuchnął głośnym śmiechem.
-Dość duży już ten nasz brzuszek, nie?- spytał, kładąc rękę właśnie na nim.
-Niedługo już mała wyjdzie- uśmiechnęłam się.

-Jak dobrze, że łóżeczko złożyłem przed zgrupowaniem, bo teraz nie dałbym rady..


Ah, pechowa ta trzynastka ;)

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 12

-Ojej, o Boże! Jak niedobrze!- jęczał tatuś, leżąc na leżaku – oczywiście w cieniu.
-Rany, co to wczoraj było? Ile wypiliśmy?- Michał siedział na schodach na tarasie z butelką wody.
-A bo ja wiem? Jak wy przynieśliście nowe „kaczki” to ja chyba tylko dwa kielony wypiłem!
-To Ty nie pamiętasz, jak Zdzichu z Anką tańczył? Janek robił za Dj!- oświecił towarzystwo wujek Wiesiek.
-Oj, muszę do toalety!- kuzyn Adrian pędem ruszył do domu.
-Młody jest, przechlał się- wyjaśnił tatuś.
Razem z wujem Adamem przyszliśmy do naszych najtrwalszych zawodników. Przycupnęliśmy obok nich, cicho się śmiejąc.
-Panowie, ale to trzeba wstawać już! Dziesiąta rano, trzeba do kościoła iść!- odezwałam się.
-Lepiej nie, bo jak my zaczniemy śpiewać to przeciągniemy msze do wieczora..
-Tej, a kto wczoraj nalewał?- spytał tata, wachlując sobie gazetą.
-Adaś oczywiście. Patrz jak mu się teraz ręce trzęsą- placem wujek wskazał na Adama.
-Ludzie, do czorta! Trzeba dziś do kościoła iść, a wy ty się obijacie!- z domu wyleciała ciocia Basia, a za nią Kuba z babcią.
-Basia Ty daj nam spokój.. Po co do kościoła?!- oburzył się tata.
-Na księdza popatrzeć! Jak nie idziecie z nami, to robicie obiad..
-Panowie, dzisiaj bawimy się w kuchareczki!- wujek ze śmiechu poklepał Michała w plecy. – A teraz, idziemy puścić dymka.
I palące osoby poszły „na spacer”. Ja zostałam z panami w domu, a wszystkie panie poszły do kościoła. I zabrały ze sobą Kubę. A wiecie co? Najlepsze w tym wszystkim jest to, że zamiast robić obiad to oni sobie kulturalnie otworzyli piwa na tarasie i wygrzewając dupki. Aż zdziwiona poszłam do nich.
-Nie ma lipy na Mariole, córuś- wyszczerzył się tata.- Chodź, tutaj zobacz jak Twój małżonek dobrze się trzyma. Teraz tylko planujemy kiedy idziemy na panienki- przedstawił mi plan działania.
-Gdybym nie miał żony…- odezwał się Michał, wpatrując się w butelkę „Żubra”. Oczywiście całe towarzystwo skomentowało to śmiechem.
-No fascynujące- burknęłam.
-Oj cicho bądź. Bym nie miał auta porysowanego..- on jeszcze o tym pamięta?!
-A no właśnie, czemu masz tam trochę przetarte i wyklepane?- podchwycił temat Adrian.
-Moja kochana żona postanowiła go ozdobić trochę- zaśmiali się, a mi zrobiło się głupio.
-Wkurwiasz mnie, Kubiak- uderzyłam go w ramię z pięści.
-O, przeklina i mnie bije! To się do ‘Trudnych Spraw’ nadaje- oesu, poskarż się.
-A tutaj to ja bym kukurydzy nasadził- wuja Adam machnął ręką na ogród przed nami.
-Nie, kultywator buraków!
-Moja Basia by zrobiła tutaj kwiaciarnie!- Zdzisław też dodał coś od siebie.
Panowie zaczęli dyskutować o ogrodzie, a ten parszywy pasożyt rozpoczął etap przymilania się. Łasił się i ręką jeździł mi po plecach.
-No i co się złościsz? Przecież to żarty.. – i już szepcze mi do uszka.
-Jakoś nieśmieszne.. Naprawdę chciałbyś być wolny?
-No przestań. Po to zakładałem rodzinę, żeby mieć już Was na zawsze, tak?- połączył nasze dłonie i pocałował.
-Ty przestań Olce krem z buzi zlizywać!- odezwał się tata.
-Dobra panowie, dalej do kuchni bo zaraz wasze laski z kościoła wrócą i dostanie się wam- powiedziałam, wstając.
-Laski to wracają z dyskoteki, a nie z kościoła!
-One przyjdą, zrobią nam obiad i jeszcze będą szczęśliwe, że zjedliśmy!- całe towarzystwo zaniosło się śmiechem.
Powoli wstałam i ruszyłam do domu. Amelka zaczęła się wiercić, więc usiadłam w jadalni przy stole i napiłam się wody. To takie magiczne uczucie, gdy ona bombarduje mnie w środku. Gdy mój aniołek się uspokoił, poprawiłam sukienkę i poszłam na górę. Przecież dzisiaj do domu wracamy, trzeba się spakować. Wchodząc do pokoju poczułam jak ktoś mnie przytula, kładąc ręce na brzuchu. Oczywiście to Michał. Zaczął drażnić mnie swoim zarostem, jeżdżąc policzkiem po mojej szyi.
-Przestań- fuknęłam.
-Oh, jaka niedotykalska- zakpił ze śmiechem.
-Nie wkurzaj mnie. Michał, cały czas pijesz. Dobrze wiesz, że nie możesz- zaczęłam pakować nasze rzeczy do torby.
-Raaanyyy, o to Ci chodzi?- wywrócił oczami.- Zaraz zacznie się kadra, naprawdę teraz nie mogę wyluzować? Jeeenyyy..
-Idź stąd. Przeszkadzasz mi. Wieczorem wyjeżdżamy.
-Jak to wieczorem? Będziemy jechali kilka godzin, chcesz prowadzić w nocy?- na co ja pokiwałam głową.- Nie ma mowy. Nie będziesz po ciemku jechać. Pojedziemy po obiedzie.
-Nie Michał, jedziemy wieczorem- oh, ta stanowczość w moim głosie.
-Nie wkurwiaj mnie- i wyszedł wściekły.
-No pewnie, pochlej sobie jeszcze!- krzyknęłam za nim.
Zeszłam na dół, bo słyszałam śmiech Kuby. Panie siedziały w kuchni i zaproponowały mi herbaty. W ogrodzie nadal siedziała elita. Z nimi był mój syn, który uciekał przed ojcem. Ganiali się po całym ogrodzie, wywołując śmiech u rodziny. Po kilku minutach padli na trawę, a Michał zaczął łaskotać małego. Ze stolika na tarasie nalałam soku do szklanki i wzięłam butelkę Kuby z herbatką.
-Masz synuś, napij się- podałam małemu butlę, a Miśkowi szklankę.
-Dzięki.
-Ale go wymęczyłeś. Śpiący już jest – zauważyłam, głaskając syna po głowie.
-Sam mnie zaczepiał i zaczynał uciekać. Jakub idziemy spać?- złapał go za rączkę i wstali z trawy.- Chodź mama z nami- wyszczerzył się i objął mnie drugą ręką.
Poszliśmy do naszego pokoju z aprobatą rodziny. Ułożyliśmy się na łóżku z małym pomiędzy nami. Najpierw panowie zaczęli walić nogami o łóżko. Potem dodali do tego ręce i głośno krzyczeli. Na koniec położyli się na brzuchu i udawali, że pływają. Gdy już przepłynęli 3 baseny, Michał zaczął liczyć małemu palce u ręki.
-Mieliście iść spać- zauważyłam.
-On miał. Może my też się prześpimy?- poruszył zabawnie brwiami, wywołując mój śmiech.- Dobra Kuba, do spania.
Misiek zaczął udawać, że śpi i chrapie. Jego mała kopia jeździła mu palcem po policzkach, śmiejąc się. Potem Kuba przytulił się do mojego brzucha i chyba usnął. Byście widziały ten słodki widok.
-Śpi?- po chwili usłyszałam szept męża.
Pokiwałam głową, więc zmieniliśmy nasze ułożenie. Leżał Kuba, ja i Michał. Oczywiście my na boku, by widzieć małego.
-Przepraszam za wszystko- pocałował mnie w polik i mocniej objął.- Za to, że piję, że krzyczę na Ciebie.. Ja nie chciałem..
-Obiecaj mi tylko, że już nie będziesz pił. Misiek, zaraz będzie Amelka z nami, musimy się ogarnąć. Ja nie chcę sama być z nimi, a Ty wtedy będziesz opróżniał butelkę..
-Obiecuję kochanie. Szczerze to się boję. Jak my sobie damy radę?- pierwszy raz usłyszałam takie pytanie od męża, pierwszy raz wyczułam jego strach, niepewność.- Przecież ja w czerwcu będę w Spale, albo jeszcze gdzieś dalej.. Może moja mama by zamieszkała u nas? Póki mnie nie będzie. Bo kurwa, głupio mi zostawić Ciebie samą z tym rozrabianiem i noworodkiem..
-Miś spokojnie. Jakoś sobie poradzę- położyłam się na plecy i pogłaskałam go po policzku.- Kocham Cię.
-Ja Ciebie też, mała.
Koło 16 spakowani i w dobrych humorach ruszyliśmy w drogę powrotną. Na CPN’ie kupiliśmy słodycze, bo panowie się domagali. Włączyliśmy radio i włożyliśmy płytę z disco polo. A co tam, tak się bawimy!
-Ej weź mi teraz Ty coś zaśpiewaj!- wyjęczał, gdy jego piosenka się skończyła.
-Nie ma sprawy Misiu- zaczęłam szukać odpowiedniej piosenki i już po chwili zaczęłam swój występ.- Ja, ja kocham Ciebie tak, jak niebo kocha ptak i nigdy nie przestane, bo Ty jesteś moim snem, dla Ciebie zmienię się, bo jesteś ideałeeeeeem!- jak się bawić, to się bawić.
-No proszę proszę, jaki wokal- zaśmiał się, poruszając ręką po moim udzie.- A ja do Ciebie „Spadaj mała i daj mi święty spokój”- wybuchnął śmiechem i od razu jego rękę opuściła moje udo.
-Świnia- fuknęłam.



Dzięki za miłe przywitanie mnie. Cieszę się, że jeszcze to czytacie ;))
Kogo powiadamiać o nowych rozdziałach? 
Niedługo nowy rozdział ! :*

sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 11

 -Michał! Michał, chodź mi pomóż!- wrzeszczałam, leżąc w wannie.
No co no, pakunek z przodu mam i teraz ciężko wstać. Oczywiście, mogłam wziąć prysznic, no ale wygodniej poleżeć w cieplutkiej wodzie. Wołam go i wołam, a ten nic sobie z tego nie robi. Gdy już straciłam wszelkie nadzieje na jego przyjście, w końcu zjawił się.
-No co się tak drzesz? Jakuba położyłem spać.. Co jest?- przysiadł na rogu wanny.
-Nie mogę wyjść. Byś mógł mi pomóc..
-Uuu, jak trwoga to do Boga. Teraz to pomóż, a godzinę temu ze szmaty dostałem- zaczął mi wypominać, wrednie uśmiechając się.
-Bo sobie zasłużyłeś.. Ty mi dziecko zrobiłeś, więc ruszaj się- mruknęłam, wyciągając ręce w jego stronę.
Chwycił biały ręcznik, który leżał na pralce i rozłożył go przede mną. Zaczął świdrować mnie wzrokiem, trzymając za moją prawą rękę. Dokładnie mnie owinął ręcznikiem, o dziwo jeszcze się w niego „zmieściłam”. Wziął mnie na ręce i wyniósł z wanny, wychodząc z łazienki.
-Misiek, jestem cała mokra! Postaw mnie, głupku- śmiałam się razem z nim.
-No już zaczynasz mnie znowu wyzywać.. Mały już śpi, myślałem, że obejrzymy razem jakiś film, poprzytulamy się..- mówił, idąc do sypialni.
Delikatnie ułożył mnie na łóżku i pocałował w czoło. Przysiadł przy mnie i uśmiechał się.
-No powiedz to, co chcesz powiedzieć- przerwałam tę ciszę.
-Ale nie będziesz zła?
-Wal.
-Hahahha, walić to będę ale jak Amelka się urodzi- wyszczerzył się, wybuchając śmiechem.
-Michał zboczeńcu!- ryknęłam, podśmiechując się.
-Okej okej. Chciałem Ci powiedzieć, że fajnie wyglądasz z brzuszkiem. Możesz tak zostać już, przynajmniej mam więcej do złapania
-Ty jesteś głupi- wyraźnie zaakcentowałam każde słowo.- Mam już na zawsze ważyć 68 kg?
-Jeezu, ale mi dużo. Wiatr dobrze zawieje i już Ciebie nie ma- posłałam mu wrogie spojrzenia, a on od razu temat zmienił.- Myszko, a może pojedziemy jutro do Twoich rodziców? Zobacz, zaczyna się majówka, dawno u nich nie byliśmy, teraz ja mam wolne, a potem reprezentacja się zacznie i nie pojedziemy już..
-Ale to nawet niegłupi pomysł jest. Zadzwonię rano i upewnię się czy są w domu.. Idę się ubrać, znajdź coś ciekawego- i wskazałam na telewizor.
Misiek non stop się na mnie patrzy. Kurde, wiem, że jest moim mężem, no ale dosłownie cały czas gapi się. Boooże, i on ma teraz tylee wolnego. W końcu Plusliga się zakończyła, więc teraz siedzi na dupie w domu.
Wcisnęłam się w koszulkę męża i ruszyłam do kuchni. To nic, że jest już 21:30. Dziecko głodne jest, a przecież dziecku się nie odmawia. Nurkuję w lodówce, na stole jest już dżem, ser i pomidor, ale czegoś jeszcze mi tutaj brakuje. Ahh, szyneczka. Zadowolona robię sobie kanapki, popijam sok porzeczkowy, a tu Michał wchodzi do kuchni.
-No ładnie, ja to wszystko jutro teściowej powiem- zaczyna od wejścia i zabiera mi jedną kanapkę.
-Idź stąd kapusiu.
-Nie wyzywaj.
-To mnie nie wkurzaj.
-Jesteś nieznośna!
-A Ty głupi!
-I po co zaczynasz kłótnie?
-Trochę więcej szacunku co do mojej osoby.
-Jeeeny, dlaczego Ty jesteś moją żoną?
-Chcesz rozwodu? Nie ma sprawy. Mnie też już męczy życie z Tobą.
-Okej, to jutro idziemy do adwokata?
-No. W końcu będę miała spokój- ale pięknie sobie dowalamy no no no.
Podszedł do mnie i odwrócił mnie w swoją stronę. Spojrzał głęboko w oczy i namiętnie pocałował.
-Nawet nie myśl o rozwodzie, kochanie- szepnął, wywołując dreszcze na mojej skórze.
Następnego dnia o godzinie 11 wyruszyliśmy do Warszawy. Oczywiście włączyliśmy sobie disco polo, wiadomo. Po godzinie jazdy już zahaczyliśmy o stację. No co, chciałam czekoladę. Michał posłał mi bardzo dziwne spojrzenie. I wyszczerzył się jak głupi.
-To mi też weź- oznajmił.
Powoli wykulałam się z auta, Misiek zaraz za mną, bo musiał zatankować. Wziął Kubę i przyszedł do mnie do sklepu. Oczywiście gdzie stałam? Przy słodyczach.
Jechaliśmy 5 godzin i naprawdę szczerze się wynudziłam. Aż usnęłam. Gdy tylko podjechaliśmy pod dom moich rodziców, Michał mnie obudził. Od razu mama wybiegła przed dom i wyściskała nas.
-No w końcu dojechaliście. Już tak się martwiłam o was. Boże, Ola to już niedługo!- i z czułością pogłaskała mój brzuszek.- Misiu, jak Ty dobrze o nią dbasz. A gdzie mój wnuczek? Skarbie, chodź do babci!
-Mamuś spokojnie, zdążysz się nacieszyć nami- powiedziała, tuląc rodzicielkę.
-Aj tam Olka, tak bym was chciała mocno wyściskać. No ale dalej, wchodźcie do domu, Romek właśnie kończy piec kiełbaski to zjemy- trajkotała, otwierając drzwi.- Kochanie, dzieci przyjechały! Biegnij Kubuś do dziadzi do ogródka!
Michał poszedł zaraz za synem i przywitał się z teściem. My z mamą pogadałyśmy sobie w kuchni a potem też dołączyłyśmy do panów. Pojedliśmy, popiliśmy. Oczywiście ja nie mogłam jeść nic girllowanego- tak powiedziała mama i tak musi być. Potem zjechało się wujostwo. Każdy oczywiście oczarowany Michałem – chyba jeszcze się nie przyzwyczaili, że jest w nasze rodzinie. Siedzieliśmy sobie wszyscy w jadali przy wielkim stole i wesoło dyskutowaliśmy o wszystkim. A kto był najgłośniejszy i najwięcej się wypowiadał? Kuba a zaraz po nim jego ojciec.
Razem z Michałem pękaliśmy z dumy, kiedy nasz syn rozmawiał ze starszyzną na „poważne tematy”. Co chwilę ktoś wybuchał śmiechem, mamuśka „rozdawała” kawę i herbatę, a ciocia Janka podawała Kubie słodycze.
Gruby alkohol stał koło taty i to właśnie on był odpowiedzialny, aby kieliszki były zawsze pełne. Młodzież też piła, Misiek nie oszczędzał się. Wytłumaczył, że zaraz zaczyna się sezon i tak szybko nie będzie miał okazji. Spoko, mężu. Ważne, żebyś mi się nigdzie nie zgubił i na noc był w domu.
Około 20 wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że wódka się kończy. No a przecież tak być nie może! Nastąpiła debata kto powinien iść do sklepu i kupić. Oczywiście starszyzna odpadła, bo troszkę już chwiejnie się poruszali. Oficjalnie zostałam wybrana z Michałem. Zgodziliśmy się, ale pod warunkiem, że będą mieli oko na Kubę.
-Jutro ja kieruję do Jastrzębia- oznajmiłam, gdy wyszliśmy z domu, a mąż złapał mnie za rękę.
-No ale przecież do jutra mi przejdzie.. Przecież jestem świetnym kierowcą- mruczał pod nosem.
-Wiem, ale po co ryzykować. Coo, boisz się o auto, że porysuję?- mrugnęłam okiem, wyczuwając słaby punkt.
-Oj no bo wiesz, szkoda by było mi go.. Ale fajnie jest dziś, nie? Tak dobrze się tu czuję, a Kuba jaki zadowolony!- wyszczerzył się, kopiąc malutkie kamyczki.

-Pewnie dlatego, że ma pod dostatkiem słodkiego. 

WRÓCIŁAM ! 
Pamięta mnie ktoś jeszcze? ;]

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 10



 Po którymś z popołudniowych treningów Michał zadzwonił do mnie i powiedział, że wybiera się na piwo z chłopakami. Z racji tego, że jutro ma wolne zgodziłam się, chociaż powiedziałam mu, że ma wypić maksymalnie 3 piwa. W tym czasie ja bawiłam się z Kubą, który zaczął broić. Dekoder Polsatu znowu wylądował na podłodze, moja herbata została wylana ( dobrze, że nie była aż tak gorąca).
-Do kuchni marszem po ścierę i wycierasz to- mruknęłam podnosząc się z kanapy, co było mega wysiłkiem i wskazałam palcem na kuchnię.
Mały poszedł do ścierkę, wytarł w miarę swoich możliwości herbatę na panelach i odniósł powrotem do kuchni. Tak go sobie wyszkoliliśmy z Michałem. Niech sprząta, ma się uczyć już od młodego.
Teraz przyszedł do mnie i wtulił się w mój brzuch. Śmiał się i dotykał go palcem.
-Elia..- powiedział, patrząc na mnie.
-Tak Kuba, tutaj jest Amelia – uśmiechnęłam się, widząc jak sam się cieszy.
Koło 22 dostałam sms od męża, że nocuje dziś u kolegi i wróci jutro. Cudownie po prostu. Znowu się zaczyna. Jezu, czy Michał naprawdę musi mi robić takie coś? Wie, że za niecałe 2 miesiące jest poród, to jeszcze mnie zostawia samą z małym i nie wraca na noc. Jak Amelia już będzie z nami, to ja mu też takie coś zrobię. Zniknę na cały dzień, a on niech siedzi z dwójką małych.
Wrócił do domu następnego dnia po 9. Trochę jeszcze podpity, ale od razu mnie przytulił.
-Przepraszam.. Ale oni mnie tak namawiali.. Jak nalali to wylać miałem? Łeb mi pęka i chcę spać..- mruczał wtulony w moją szyję.
-U kogo spałeś?- spytałam, bo to jest dla mnie dość ważne.
-U kumpla.. Idę spać.- i zmył się do sypialni.
Dlaczego nie powiedział u jakiego kumpla? Zaraz się przekonamy u kogo był. Zajrzałam do pokoju, Michał spał już. Cichutko zamknęłam drzwi i usiadłam na kanapie w salonie. Kuba jeździł samochodzikami na panelach i jednocześnie oglądał bajki na Disney Junior. I już dzwonię do Wojtaszka.
-Haaaaaaaaaaaaaloooooooo?!- mruknął.
-No cześć Damian, tu Olka. Co Ty masz taki głos wymęczony?- spytałam, żeby nie było za sztywno.
-Aaa przestań, takie chlanie było… Tzn Michał grzecznie, tylko trzy piwa tak jak mu kazałaś.. O patrz, chłopak jeszcze śpi u mnie- no no no, Michał śpi u Damiana. Nieźle!
-A dasz mi go do telefonu?
-Nieeee, no po co go budzić, niech się wyśpi chłopak, powiem mu, że ma być na obiad w domu. No hej, cześć, pa- szybko się rozłączył, a ja wybuchłam śmiechem.
Coś czułam, że będą się kryć nawzajem. No ale dobrze, dzwonimy dalej.
-Hej Michał tu Olka- wesoło przywitałam się.
-Cześć, tu Milena. Michał śpi nachlany w łazience..
-Aż tak popłynął? O kurcze, to ostro musieli pić. Słuchaj jest może u was mój mąż?- spytałam, z wielkim bananem na ryju.
-Michał, obudź się, Ola dzwoni i pyta się o Kubiaka- usłyszałam, jak Milena mówi po cichu do Łaski.- Noo śpi też z moim.. powiem mu, że ma do Ciebie zadzwonić jak się obudzi, ok? Koniecznie musimy wybrać się na zakupy. No to paaa- chaotycznie się pożegnała.
No ale, nawet Milenę w to wrobili? Ooo nieeee, ostatni raz mi to było. Się skończą ich schadzki, dłużej tego już nie będzie. Teraz dzwonię do Masnego.
-Cześć Michał!- kolejny wydał z siebie dziwny dźwięk.
-Ciszeeej, haaloo? Ola?- mruczał.
-No Ola, Ola. Co to za chlanie było? Nie za dużo wam?- pytałam, kierując się do kuchni, żeby zrobić herbatkę małemu.
-A proszę Cię, wcale dużo nie piłem. To ja pilnowałem tą hołotę. Dzik był grzeczny, spał u mnie. Ooo teraz właśnie wychodzi do domu. Cześć Misiu!.. Patrz poszedł, zaraz pewnie będzie u Ciebie. Noo, a my musimy się spotkać kiedyś, bo Michał zachwalał, jak to Ty ładnie z brzuszkiem wyglądasz. Do zobaczenia, paaaa!- i się rozłączył.
Czy ja naprawdę jestem aż taka zła, że Misiek załatwił sobie u każdego alibi? Aż tak bardzo daję mu popalić? I jak to teraz on wychodzi od Masnego, ja śpi już w domu od 20 minut? Aaaaaaah, siatkarze. Ciekawe, co ma mi do powiedzenia Czarnowski.
-Agencja Towarzyska „Polski Kwiat” w czym mogę pomóc?- odebrał ze śmiechem.
-No nie wiem, auto możesz mi umyć- też się zaśmiałam, zawsze uwielbiałam rozmowy z nim.
-Co się stało, że dzwonisz? Serio auto mam umyć?
-Nie nie nie, nie trzeba. Dzwonie bo szukam Miśka..- i kolejnego wkręcałam dziś.
-Aaa, to się nie martw. Chłopaczyna śpi u mnie, bo po co miał w nocy jechać przez całe miasto. Luzik, odstawię go dzisiaj, spokojna rozczochrana- nawijał.
-No okeeej, to czekam. Paaaaaaa- i się rozłączyłam.
-Olaaaa!- usłyszałam wołanie. Powoli wstałam i ruszyłam do pokoju.
-Czego dusza pragnie?- spytałam opierając się o framugę drzwi.
-Ciebie! Chodź do mnie, chcę się poprzytulać..- marudził, więc położyłam się koło niego, a ten od razu mnie objął.- Co masz taką minę? Coś Cię boli?
-Zastanawiam się u kogo spałeś, bo dzwoniłam do Łasko, Czarnowskiego i Wojtaszka i oni powiedzieli, że jeszcze u nich śpisz, a Masny mi mówił, że właśnie od niego wychodzisz..- a Michał co? Zaczął się śmiać. On dosłownie rechotał.
-Serio tak mówili? Hahahahaha.
-A co to jakaś solidarność plemników? Takie śmieszne, że nie wiem, gdzie mój mąż był w nocy?- oburzyłam się.
-Spokojnie kochanie, nie denerwuj się. Spałem w Hani- wyjaśnił.
-U JAKIEJ HANI SPAŁEŚ?!- aż się poderwałam z łóżka.
-Ty słyszysz co ja Ci powiedziałem? Spałem W Hani, w samochodzie..
-Kurwa, to aż tak ciężko było przyjść do mnie? A może aż tak się najebałeś, że się bałeś wejść tu!- jechałam po nim, posyłając mu wrogie spojrzenia.
-Ale nie przeklinaj- syknął, mocno wtulając się w moje plecy.
-Zaraz mam poród, Kuba jest nieznośny a Ty szlajasz się po kumplach i chlejesz. Kawalerskie życie Ci już się skończyło.. Ty się już chyba nigdy nie zmienisz!- dalej nawijałam, no ale cóż, taka rola żony.
-Oj przestań już. Mogę Ci obiecać, że następne picie będzie dopiero po narodzinach Amelii- wyszczerzył się, a potem mnie pocałował.
-Ogoliłbyś się już, bo jak żul wyglądasz- zaczęłam po chwili przemawiać do niego.
-Kurde kochanie, nie marudź już.. Chyba łóżko mamy już za małe, kupimy nowe? Bo taki mi tu ciasno..
-Noo, mi tez niewygodnie.. Weź się posuń, albo nie. Nie chciałbyś położyć się na podłodze?
-Tu się puknij- i lekko puknął mnie w czoło.
-No weeeeź, idź się tam połóż. Ty tak fajnie wyglądasz na podłodze- a ten zaczął się śmiać.
-Jaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!- i już nasza pociecha rzuca się na nasze łóżko.
Oczywiście sam  nie wejdzie, więc Michał podniósł go i posadził między nami.
-Co znowu zbroiłeś?- tatuś od razu przechodzi do setna sprawy.
-Nić- i urocze, przemiłe i słodkie uśmieszki od niego.
-Chodź, tatuś Cie nauczy pompek robić- razem wstali i położyli się na podłodze.
Patrzcie, chwile temu kazałam mu to zrobić! Misiek najpierw sam, dla szpanu, zrobił 30 pompek po czym musiał odpoczywać pół godziny. Kuba na złość ojcu usiadł na jego plecach i tatuś robił z nim pompki. 


Z poślizgiem, no ale jest ;)
WESOŁYCH ŚWIĄT KOCHANI ! :*

Czytasz=Komentujesz=Motywujesz !

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 9



Minęło parę dni. W naszym życiu nadal jest szczęśliwie i przyjemnie. Kubiaczek szaleje na parkiecie i już niedługo walczy o kolejne trofeum. Z Ankary przywieźli brąz. A przecież dziewczyny lubią brąz, no nie? ;)
Teraz szybko ogarniamy się przed wyjściem z domu. Ja mam dziś wizytę u ginekologa, a Michał zasuwa na trening. Oczywiście, on zabiera ze sobą Kubę, żebym ja mogła na spokojnie jechać do doktora. Załadowałam już w swoją torebkę portfel i dokumenty, a maż szuka koszulki. Kuba biega za ojcem i go naśladuje, co chwilę śmiejąc się.
Przed 10 wyjeżdżamy spod bloku. Oczywiście, odbyła się drobna kłótnia kto dziś prowadzi. Jego argument to: jesteś w ciąży – nie możesz. Mój: Ty jedziesz na trening, a ja szybciej wyjdę od ginekologa i nie będę czekała, aż podjedziesz po mnie. No i wiadomo, że mi ustąpił.
-Tylko uważaj na siebie, Amelię i Hanie- mówił, gdy byliśmy już pod halą.
-Na Hanie?- zdziwiłam się, patrząc na niego jak na głupka.
A ten co? Poklepał delikatnie samochód. Aaaaa, to my się teraz Hanią wozimy. Jeeny, on nawet auto nazwał. No tak, nowe z salonu.
-Dooobrzee, a Ty masz mieć cały czas na oku młodego. Jak on mi się poskarży, że..- i patrzcie, Kubiak zamknął mi usta pocałunkiem.
-Luzik mamuśka, nic się nie stanie- wyszczerzył się i razem z synem wszedł do budynku.
-Luzik mamuśka- powtórzyłam, odpalając samochód, po czym uniosłam się śmiechem.
Po 12 już byłam po wizycie. Pan Adam – mój ginekolog – oznajmił mi, że z małą wszystko dobrze tylko jak zwykle prosił o mniej stresu i więcej spokoju. Nie ma sprawy, da się to załatwić ;) Ajj, do porodu zostało mi tak nie wiele. Właśnie zaczął się 7 miesiąc.
Pod drogą wstąpiłam do apteki po kolejną dawkę witamin i ruszyłam na halę po moich panów. Misiek zaraz kończy trening i opierniczy mnie, że się spóźniłam. No to wiadomo, noga na gaz i jedziemy. Oczywiście, przy mężu jeżdżę najwięcej to 70km/h, bo to przecież jego cacko jest. Haniulaa taka.
Zbliżałam się do dość ostrego zakrętu w prawo. I wtem z naprzeciwka jadący samochód otarł moją lewą stronę samochodu. Lekko zatrzęsło, lusterko odpadło.. Gwałtownie się zatrzymałam i wysiadłam. A ten kierowca co zrobił? Uciekł, dokładnie tak. Od razu spojrzałam na auto. Bez lusterka i było otarte! Z nerwów kucnęłam, a w oczach pojawiły się łzy. Michał mnie zabije!
-Halo, proszę pani? Nic pani nie jest? Widziałem całą sytuację.. Boże pani jest w ciąży! Proszę wsiąść ze mną do samochodu, pani powinna zostać przebadana. Ja już dzwonię po policję..- usłyszałam nad sobą.
-Nie, dziękuję poradzę sobie- odparłam i jeszcze raz spojrzałam na Hanię.
W tym czasie została powiadomiona policja, z czym wiązał się przyjazd pogotowia. Policjanci powiedzieli, że się wszystkim zajmą, miałam tylko zostawić swoje dane. Oczywiście podałam też numer do Michała, żeby go poinformowali. Sanitariusze zabrali mnie do szpitala, gdyż stwierdzili, że muszą zrobić mi USG i sprawdzić, czy z dzieckiem jest wszystko okej.
Było wszystko dobrze. Nie potrzebnie mnie tutaj przywieźli. Rany, ale Michał da mi popalić. Świeżutkie auto, jest z nami od 2 tygodni..
-Michał-
Trenujemy sobie, jest wszystko cacy, Kuba bawi się ze sztabem. Łasko jak zwykle wygina śmiało ciało, Wojtaszek rzuca w każdego piłami, a Lolek ze śmiechem zajada paluszki, częstując mojego syna. I taki to sobie luźny trening mamy. Przyszła spanikowana pani z sekretariatu i od razu podeszła do trenera. Coś mu powiedziała, na co ten się przestał śmiać i spojrzał na mnie. Kurde, nie wróży to nic dobrego.
-Michał, chodź do mnie!- krzyknął, a ja w sekundę byłem już przy nim.- Słuchaj ale tylko spokojnie, nie denerwuj się- a ja już cały się buzowałem.- Ola miała wypadek.
Spojrzałem na niego jak na idiotę. Co on mówi? Ola? Moja Ola i wypadek? Moja Ola?!
-Ale spokojnie, jest w szpitalu, podobno nic groźnego, ale.. Jedź do niej.
-Ale jak co? Dlaczego? Co się stało?!- pytałem, nic nie rozumiejąc.
-Michał do cholery idź!- krzyknął Łasko.
-Ja Kubę zabiorę do nas- dodał Damian.
Spojrzałem po nich wszystkich z szokiem i łzami w oczach. Przytuliłem syna i jak najszybciej wybiegłem do szatni. Na strój szybko wciągnąłem dres, a w drzwiach stanął Krzysiek Gierczyński.
-Masz moje auto- i rzucił mi kluczyki, wyjmując je z torby.
Podziękowałem i po 10 minutach byłem już po szpitalem. Od lekarza dowiedziałem się, że z Olą i Amelią nic się nie stało i Bogu dzięki. Dodał, że policja jeszcze dzisiaj będzie u nas z autem. W sali moja żona siedziała załamana na łóżku. Boże, ona trzęsła się i płakała. Bardzo mocno ją przytuliłem. Z całych sił.
-Ola-
-Michał ja przepraszam, on za mocno skręcił, zjechał na mój pas, ja nie chciałam tego, jechałam wolno, kochanie przepraszam..- wyłam mu.
-Cii, uspokój się.. Chodź, jedziemy do domu- odsunął się ode mnie i spojrzał w oczy.
O dziwo, nie dostrzegłam w nich złości.
-Czym?- ten tylko westchnął i pociągnął mnie za rękę, biorąc moją torebkę.
Jak się okazało, Misiek przyjechał autem Krzyśka. Pod drogą nic się nie odzywaliśmy, ja cicho łkałam, a on co jakiś czas kładł rękę na moje kolano. Przed domem stała już Hania i radiowóz. Laweta właśnie odjechała. Wysiedliśmy z auta i podeszliśmy do funkcjonariuszy.
-Dzień dobry starszy aspirant Kasprzak i aspirant Guzek Komenda Stołeczna Policji, pani Aleksandra Kubiak?- zaczął jeden, trochę grubszy z wąsem, więc ja pokiwałam głową.
-My w sprawie tej kolizji, do której doszło dziś po godzinie 12. Samochód został odstawiony na wskazany adres, jednak chcielibyśmy spisać zeznania od pani.
-Panie aspirancie, moja żona nie jest dziś w stanie, żeby składać jakiekolwiek wyjaśnienia. Proszę przyjechać jutro- odezwał się Michał, mocniej obejmując mnie ręką w tali.
-Ale proszę pana, takie są procedury. My musimy wiedzieć jak do tego doszło..
-Dobra Marek, daj spokój, ta pani jest w ciąży. W takim razie przyjedziemy jutro w godzinach popołudniowych, proszę być wtedy w domu- i sobie poszli.
Michał podszedł do swojej Hani i aż przejechał palcem po „zadrapaniach na jej skórze”. Przykucnął zmarnowany i patrzał się. Co teraz miałam zrobić? Tak bardzo chciałabym cofnąć czas, Michał by mnie zawiózł i odebrał od lekarza i nic by się nie stało. Poszłam do mieszkania i od razu skierowałam się do łazienki. Obmyłam twarz wodą, chociaż nadal wyglądałam tak samo okropnie. Gdy przyszłam do kuchni, on już tam siedział.
-Bardzo jesteś na mnie zły o samochód?- spytałam, siadając obok.
-Nie jestem zły o samochód. Bardziej na siebie jestem wkurwiony. Mogłem Ciebie zawieźć, mogłem nie iść na trening tylko jechać z Tobą. Kurwa, gdyby coś się wam stało..- i bardzo mocno przytulił mnie.
-Obiecuję, że już więcej nie wsiądę, już więcej nie pojadę samochodem..- od razu zaczęłam zarzekać się.
-Nie. Nie mów tak. Nie możesz przez takie coś zrezygnować z jazdy.. Jak to się stało?- odsunął się ode mnie i przejechał mi ręką po włosach.
-Trochę się spieszyłam, bo było już grubo po 12, a Ty już kończyłeś trening.. Ale zwalniałam przed każdym zakrętem, przecież wiesz, że jestem dobrym kierowcą. I był taki ostry w prawo, jak Boga kocham Michał jechałam powoli. A ten nie wiem jak on chciał jechać, ale jechał prosto na mnie! Zjechałam lekko, a on mnie obtarł- chaotycznie skracałam mu to, co się wydarzyło.
-Spisałaś numery?
-Myślisz, że myślałam o tym? Pierwsze co mi przyszło do głowy to: „Boże, Misiek mnie zabije”. Przepraszam Michał – oczywiście spuściłam głowę.
-Nie przepraszaj, nie masz za co. To nie Twoja wina, ważne, że Wam nic się nie stało. Nie darowałbym sobie, gdyby coś Tobie i Amelce się stało..- mówił, przytulając mnie.
-A Hania? Przecież tak się cieszyłeś, dbałeś o nią.
-A Hanię się wyklepie i będzie jak nowa. Kochanie kurwa, nie jestem zły na Ciebie. Uśmiechnij się, przecież to tylko samochód- sam się delikatnie uśmiechnął.
-Gdzie Kuba?- przeraziłam się. Rany, zapomnieliśmy o własnym dziecku.
-Spokojnie, jest u Wojtaszków. Zadzwonię, żeby przywieźli go. No dalej, rozchmurz się- szturchnął mnie, przez co nikle się uśmiechnęliśmy.- Chodź, zrobimy coś do jedzenia. Pewnie głodna jesteś co?- non stop się szczerzył.
Po obiedzie przyjechał Damian z Kubą. Michał zszedł do nich przed blok i razem oceniali stan auta. Co chwile któryś z nich śmiał się i oklepywał Hanię. Cieszę się, że tak to się skończyło, że Misiek nie jest aż tak zły na mnie. Chociaż zarzeka się, że jest dobrze, się nie gniewa ale pewnie lekko jest zły. Co ja jeszcze nawywijam temu Michałowi? 

Hej hej hej ! ;) 
Przepraszam, za długą nieobecność. No ale dziś się spięłam i powstał nowy rozdzialik.  
Pewnie niektóre z Was, myślą, że ja nie czytam Waszych opowiadań bo nie komentuje. Ależ tak się nie dzieje, bo na blogi wchodzę co weekend i jak jest czas to dam komentarz albo zrobię to później. Kolejny rozdział oby za tydzień.
A nominacje to jak będzie wolny czas! ;)
Dziękuję za wszystkie słowa i przepraszam za błędy ;)



Czytasz = Komentujesz = Motywujesz ! 

niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 8



Teściowie, jak i Natalia odjechali. Brzuch mi rośnie, Kuba zdrowy a Michał wywalczył finał LM w Ankarze. Tak sobie powoli żyjemy, siedzę właśnie przed Pierwszą Miłością, oczywiście Kubuś ogląda ze mną. W czasie reklamy drapnęłam do kuchni po paczkę ciasteczek i tak to jemy. I wtem, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Ja, ja, ja!- krzyczał mały i pędem ruszył do przedpokoju.
-Kuba i tak nie otworzysz- mruknęłam, idąc za nim.
Kogo ujrzałam za drzwiami? Zbyszka B i piękną czarnowłosą kobietę. Nie powiem, ale nawet i ja na jej widok otworzyłam szerzej oczy, a co dopiero jakiś facet. Nogi miała chyba 2 metrowe, duży biust no i te pełne usta. Nie dziwię się, że z taką panią pojawił się ZB9. Tylko wystąpiło jedno ale: miała na sobie spodenki i koszulkę z mega dużym dekoltem. Płaszcz też miała no ale.. Sooory, mamy zimę jeszcze.
-Cześć Olka!- zaczął Zbyś, całując moje policzki, a potem wziął mojego syna na ręce.
-Ile to my się już nie widzieliśmy Zbyszku, zapraszam wejdźcie- gestem ręki zaprosiłam parę do środka.
-Dzięki dzięki, trochę zmarzliśmy- dodała koleżanka. No jakoś w szoku to nie jestem, że zmarzła. Trzeba było w bikini wyskoczyć.
-A my to chyba się jeszcze nie znamy..
-Aaaa, no to Olka to jest Aga, moja i Miśka najlepsza kumpela jeszcze z czasów Politechniki. Tak się jakoś złożyło, że odnowiliśmy kontakt i postanowiliśmy was odwiedzić- tłumaczył Zibi, a my wymieniłyśmy się słowami „miło mi Cie poznać”.- Patrz Kuba, co przywieźliśmy dla Ciebie.- wyjął jakieś pudło zza siebie i rozsiadł się na kanapie.
-Czego się napijecie?- grzecznie spytałam.
-Kawkę, nie? Aga?- patrzcie, jak Bartman dba o laskę.
-Tak, pewnie. Pójdę z Tobą- uśmiechnęła się i ruszyłyśmy do kuchni.
Pierwsze wrażenie nie było zbyt pozytywne co do jej osoby, lecz z każdą chwilą przekonywałam się, że inteligentna z niej dziewczyna, chociaż wygląda na taką „łatwą”. Pochodziła z Warszawy, była w wieku Michała oraz miała narzeczonego- Piotrka. Uff, jak dobrze.
-Szczerze to najpierw pomyślałam, że jesteś nową dziewczyną Zbyszka- mówiłam, zalewając kubki wodą.
-Hahahha, ja? Dziewczyną Zbycha? No coś Ty, zbyt dobrze go znam i nie mogłabym z nim być – zaczęła się śmiać, o mało co nie spadła z krzesła.- Który miesiąc?
-Już piąty. Aż się boje, co to będzie za te kilka miesięcy..
-Nie przesadzaj. Znając Michała, to pewnie teraz jest potulny jak baranek, a jak pojawi się małe to już w ogóle grzeczny i taki wzorowy tatuś będzie- mówiła, poprawiając włosy.
-No właśnie, z Kruszyną to tak grzecznie już nie jest. Chodź do salonu- zabrałyśmy kubki i kolejną paczkę ciastek i ruszyłyśmy.
-No! Bo my z Jakubem chcemy ciacho!- od razu Zbyszek rzucił się na słodkie.
-Oby Ci Zbysiu w bioderka nie poszło- syknęłam, wywołując śmiech u Agnieszki.- A tak ogólnie to co Ty robisz w Polsce, w środku sezonu?
-Przyjechałem sobie do Aśki, no ale że ona teraz nie ma dla mnie czasu to jestem tutaj z Wami. Kiedy Michał wróci?- spytał.
-Koło 13 powinien być. Może pójdziesz z nim na popołudniowy trening? Pewnie się wszyscy ucieszą- rzuciłam pomysł, a Zbysiu oczywiście go podłapał.
-Zobaczymy, niech już tylko on wróci. No ale Oluś, jak tam małe żyje? Dobrze się chowa czy wujek Zibi ma dać reprymendę dla starych?- śmiał się, patrzcie jak mu polski klimat dobrze sprzyja. 
A co w tym czasie robił Kuba? Podrywał Agę. ^^
-Mamusia dba o Amelkę- wyszczerzyłam się i pogłaskałam po brzuszku.
-A tatuś to co? Fochy wali?- spytał bez ogródek.
-No tatuś to już inna sprawa. Ale nie mówicie Michałowi, że coś wam powiedziałam bo ten zaraz na mnie się wścieknie.. Ostatnio stał się jakiś nerwowy, zazdrosny. Na każdym kroku widzi jak jakiś facet się za mną ogląda. Zasugerował mi nawet zdradę i to przy jego rodzicach! Zrobił taką zadymę, że Jaro go co chwilę uspokajał. A potem się nachlał. Oo, z piciem też ma problemy. Trener chyba nic nie wie o ich schadzkach, bo to logiczne, że by im na to nie pozwolił. Ale teraz to już nie ważne, czy mecz przegrany czy wygrany, zawsze jest okazja do wypicia. Wy nie wiecie ile razy mu mówię, że go poduszką w nocy uduszę. Oczywiście, to tylko tak dla jaj, no ale niech się pilnuje.
-Michał pije?- odezwała się Agnieszka.
-Noo, niedługo to do AA będzie się nadawał. Tak on mnie wkurza, wczoraj znowu rypnął jakimś głupim tekstem to tak dostał z kija od miotły, że aż sam był w szoku. On mi tu powtarza, że mam się nie denerwować, ale przecież on mnie prowokuje!
-Ja mu kazanie dziś zrobię, ale spokojnie. Nic nie powiem, że wiem, tylko tak ogólnie powiem, że ma dbać o Ciebie i w ogóle. Pewnie sam się wyklepie i mi wszystko opowie. Możemy dzisiaj zostać u was na noc?- i te kocie oczy Zibiego.
-No jak widzisz, miejsca na podłodze jest dużo więc się pomieścicie.. Nie no, pewnie. Po to mamy dodatkowe łóżka- i kolejna wymiana firmowych uśmiechów.
Zbyszek poszedł położyć Kubę na popołudniową drzemkę, a my zabrałyśmy się za robienie obiadu. Po chwili Bartman już obierał ziemniaki, wesoło opowiadając nam przeróżne historie z jego życia.
-No nie wierzę! Zbychu przy garach!- krzyknął Misiek, wchodząc do kuchni.
-Misiu! Jak dobrze Cie widzieć!- i wielkoludy się spotkały i wyściskały.
Następnie Michał czule przywitał się ze mną, a potem przeniósł wzrok na Agnieszkę. Lekkie zdziwienie pojawiło się na jego twarzy, ale zaraz wkradł się mały uśmieszek.
-Aga? Aga to naprawdę Ty?
-Nie no, ja tam obca jestem, Zbyszek przygarnął mnie ze schroniska.. Kubiak, nie poznajesz mnie?!- wrzasnęła i uderzyła Michała w ramię.- Serio aż tak się zmieniłam?
-Nie, nadal jesteś tak samo wredna- pokazał jej język i przytulił ją.
Uroczo.
Zjedliśmy obiad, posiedzieliśmy razem w salonie, opowiadając jakieś durnowate historie, z których co chwilę się śmialiśmy. Agniecha oburzyła się, że nie była na naszym weselu, więc zostaliśmy zmuszeni do odpalenia płytki na DVD. Oczywiście Zibi namówił nas, abyśmy sceny z kościoła przewinęli, gdyż tam nic wystrzałowego się nie działo, za to na sali już od samego wejścia był „dżamp” – słowo Zbycha. Jeszcze przed treningiem, Aga zaprosiła Michała na pogawędkę w cztery oczy do kuchni. Cichutko razem z Bartmanem siedzieliśmy przy ścianie i podsłuchiwaliśmy.
-Mów mi szczerze jak się żonka sprawuje?- od razu przeszła do konkretów.
-Olka jest niesamowita! Dba o mnie i o dzieci, wszystko dla mnie robi- wyszczerzył się.
-A Ty? Jak jej się wtedy odwdzięczasz?
-No wiesz.. – zaczął się wymigiwać od odpowiedzi.
-Ty pamiętaj, że to nadal jest kobieta. Ba! Bardzo atrakcyjna kobieta i to nic nie znaczy, że już ją masz, bo jest Twoją żoną. Nadal musisz się starać o nią, mówić, że ją kochasz.. Z resztą, co ja Ci tu będę mówić. Kłócicie się?- noo, a więc jednak to Aga zrobi kazanie Michałowi, a nie Zbigniew.
-Jak to w każdym małżeństwie.
-No dobra, a taka ostatnia kłótnia? O co poszło? Kto zawinił?- strasznie ciekawska jest, współczuję Kruszynie.
-Dobra Aga, ale nic jej nie mów.. Posądziłem ją o zdradę. I to jeszcze niesłusznie. Przez te moje papranie w szatni o tym jak mi dobrze z Olą o mało co, a nie zostałbym sam. Chwaliłem się, opowiadałem chłopakom i o mały włos, a już bym nie miał żony. Od tamtego czasu w ogóle nie poruszamy z chłopakami tematów z łóżka..
-Wy sobie mówicie, co kto robi w łóżku? Dziecinne! Michał kurwa, szanuj ją, bo to jest naprawdę idealna kobieta dla Ciebie- przerwał im telefon Michała.
-Tak? No jadę.. Zibi przyjechał to biorę go ze sobą.. No okej, to wjedziemy po ciebie.. No całuski- skończył, śmiejąc się.- Damian Wojtaszek chce zabrać się ze mną na trening. Dzięki Aga za rozmowę, obiecuję poprawę- przytulili się.
-Ty mi tego nie obiecuj, tylko swojej żonie.. Znacie płeć maleństwa? Bo ja dziewczynka to może być Agnieszka- wyszczerzyła się.
-Będzie Amelia- uśmiechnął się.- ZBYCHU JEDZIEM NA TRENING!
-Jedziem na trening, jaki wieśniak- mruczał pod nosem Bartman, kierując się do przedpokoju.
-Zajeżdżamy jeszcze po Damiana, może wpadną do nas wieczorem- mówił Michał, poczym czule ucałował moje usta.
-Dobra, ale daj mi jeszcze wcześniej znać jak to będzie pewne..
-Okeeej, albo zadzwoń do Kingi- podsunął mi pomysł.
-I tak zrobię. Jedźcie już- lekko klepnęłam go w tyłek i pojechali.
Jednak Wojtaszki do nas nie przyjechali, więc wieczór spędziliśmy w piątkę. Panowie sobie wypili po jednym piwie, ja położyłam spać najmłodszego i teraz siedzimy przed telewizorem. Agnieszka zaproponowała, abyśmy włączyli Polotv. Okeej, my lubimy disco polo! I od razu trafiliśmy na utwór Exaited – Nie unikaj.
-Uuuu, taką petardę mieć.. – Zibi nie byłby sobą, gdyby nie skomentował wyglądu tej dziewczyny.
-Zła nie jest- odezwał się Kubiak.
-No ale Misiu zobacz, tak twarz, to ciało, te piersi..- wymieniał.
-Noo, ja to wszystko mam tutaj, przy sobie- wyszczerzył się i objął mnie ramieniem.
-Pantoflarz- syknął Zbychu i oberwał ode mnie poduszką.- Czekajcie, teraz będzie następny teledysk.. Łeee, to jakieś chłopaki..
Zaczęła się piosenka PowerPlay – Bez Ciebie. Razem z Agą przysunęłyśmy się bliżej telewizora i wzdychałyśmy.
-On jest cudowny.. Taki męski.. I ten głos.. To spojrzenie.. Gdyby mój Piotrek tak wyglądał..
-Chodź przeszukamy google i zobaczymy jak się nazywa..- mruknęłam, sięgając po laptopa.
-Olka!- oburzył się mąż, na co cały salon uniósł się śmiechem. 



Aaaaj jest BRĄZ!!! Cudownie! ;) 
Na kolejny rozdział zapraszam już za tydzień, a teraz zabieram się za wasze opowiadania, gdyż pewnie przez tydzień duuuużo mnie ominęło ;)
Pozdrawiam ;*

sobota, 15 marca 2014

Rozdział 7



Co może czuć kobieta posądzona o zdradę? Żal, smutek, ból, rozpacz? Nienawiść? Czy może od razu wkurwienie?
Nigdy nie sądziłam, że Michał pomyśli o mnie jak o taniej panience, stojącej przy A4. A to cholernie boli, gdy własny mąż nie ufa. Co dalej będzie z nami? Rozpadniemy się przez to? Przez to, że nic nie zrobiłam, nie zdradziłam go, a ktoś podsuwa mu głupie pomysły, domysły o mnie?
Co robić, ludzie?
Leżałam na łóżku i myślałam o procesie dojrzewania jabłoni u moich dziadków, gdy do sypialni weszła teściowa. Uśmiechnęła się lekko i przysiadła obok mnie.
-Nie płacz.. Ułoży się. Ojciec już mu suszy głowę. Zobaczysz, że mu przejdzie..
-Mamo, ale.. Ona tak dziś o mnie źle mówił. Nie wiem co się dzieje u nich w szatni, o czym rozmawiają przy piwie, ale Michał dał się wrobić w jakieś zdrady.. Tak bardzo się boję, że go stracę..- a na policzkach znowu pojawiły się łzy.
-Pogodzicie się.. Jeśli nic z tym chłopakiem nie było..- zaczęła niepewnie.
-Nie było. Mamo, Michał jest moim pierwszym mężczyzną I to z nim się tylko kochałam. Z nikim innym tego nie robiłam, bo nie chcę, bo mam go.. Ja jestem mu wierna, a on..- i zawyłam. Cholernie głośno zawyłam.
-Uspokój się, bo to może zaszkodzić tylko małej. Dasz radę, przetrwacie razem ten kryzys. Michał boi się, że ktoś mu Cię zabierze, zależy mu na Tobie i jest mocno zazdrosny.. Śpij kochana, odpocznij, ja się Kubą zajmę.. – pogłaskała mnie po dłoni i wyszła.
Spałam? Ależ oczywiście, że nie. Płakałam i rozmyślałam co to teraz będzie. Bo coś będzie, prawda?
O 19 wyszłam z pokoju. W salonie nie było śladów picia, za to w jadalni była przygotowana kolacja. Kuba siedział na kolanach u Michała.
-No, wszyscy w komplecie, kolacja na stole. Zapraszam- wesoło zachęciła mama.
Panowie wstali ze swoich miejsc, a Kubuś podbiegł do mnie i wtulił się w moją nogę.
-Dziękuję mamo, zjem później. Najpierw wykąpie małego – i poszłam.
Miałam jeszcze dłużej znosić te spojrzenia męża? To bolało.
Nie pokazałam się potem im na oczy. Uspałam syna, umyłam się i poszłam „spać”. A Michał nadal nie przyszedł. W nocy przebudziłam się z głodu. Tak to jest, jak kobieta w ciąży nie zje kolacji. Oczywiście mojego cudownego męża nie było. Na co ja liczę?
Poszłam do kuchni i zanurkowałam w lodówce. Już po chwili miałam zrobione 3 kanapki i miskę płatków z mlekiem.
-Wszystko okej?- usłyszałam za plecami.
„Nic nie jest okej”- pomyślałam, ale dalej robiłam swoje, nawet nie patrząc na niego. A on stał, patrzał się..
-Ola.. Ola, pogadajmy.
-Nie. Jest noc. Nie chcę się kłócić- mruknęłam krótko, pakując sobie jedzenie na tace.
-No ale ja też tego nie chcę- dodał.
Wzięłam jedzenie i poszłam do sypialni bez słowa. A ten zaraz siedział obok mnie na łóżku. Chlipałam sobie płatki, a mąż rozgadał mi się.
-Olka.. Wiem, że ostro przesadziłem. Jestem głupi, wiem. Tracę Ciebie przez tą moją jebaną zazdrość, ale kurwa.. On się tak cieszył, opowiadał ze szczegółami, ja tego dłużej już słuchać nie mogłem.. Jak sobie wyobraziłem Ciebie z nim, jak Kuba mówi do niego „tato”, jak głaszcze Cię po brzuchu, dotyka Cię..- szczęka zaczęła mu „latać”, a w oczach pojawiły się łzy.- Przepraszam. Wiem, że nie spałaś z nim.
-Teraz? Nagle teraz olśniło Cię, że się nie puszczam? Dopiero teraz, gdy mnie już zdążyłeś upokorzyć i zwyzywać od najgorszych?- odłożyłam miskę i zabrałam się za kanapki.
-Żałuję tego. Kochanie przepraszam..
-Ty weź się w końcu zastanów, czy jestem dla Ciebie kochaniem czy kurwą- nadal pyskowałam.
-Przestań. Przestań tak mówić. Olka, proszę- jęknął.
„No popłacz mi się tu jeszcze”- pomyślałam.
-Idź, chcę spać- odłożyłam swoje naczynia na stolik przy łóżku i wygodnie się ułożyłam.
-Nie chcę spać sam..
-To idź do rodziców- syknęłam.
-Olka..
-Nie, Michał- odwróciłam się do niego plecami.
Nagle ten położył się obok mnie i przytulił się do moich pleców.
-Puść- warknęłam.
-Nie, jesteś moją żoną..
-Uważasz, ze jestem Twoją żoną, która się puszcza- podsumowałam i poczułam jak spina wszystkie mięśnie i wzdycha.
-Nie, nie uważam tak.. Bardzo Cię kocham Ola.
-Ja Ciebie też Michał.. I jednocześnie cholernie nienawidzę- a on znowu westchnął.

Rankiem obudziłam się szybciej niż mąż. Uwielbiałam takie poranki, kiedy mogłam spokojnie patrzeć na jego twarz. Lekki zarost, uśmiech.. To był mój Michał. Zawsze marzyłam o wielkim przystojniaku i takiego mam, mam mojego Miśka. Delikatnie pogładziłam go po policzku. Zaczął się przebudzać, więc ja chciałam wstać. Po co kolejna niemiła wymiana zdań? Po co znowu kłótnia?
-Nie idź..- usłyszałam.
-Chcę iść do łazienki. Mogę?- posłałam mu ironiczne spojrzenie.
-Olka no..
-Michał nie marudź. Przez Ciebie się nie wyspałam i wszystko mnie boli..- mruknęłam.
-Jak to przeze mnie?- aż z wrażenia usiadł.
-Trzymałeś mnie tak mocno, że całą noc na boku spałam- tłumaczyłam.
-Bałem się, że odejdziesz..- i nagle drzwi się otworzyły, a do pokoju wbiegł Kubuś.
-Oć! Gum-gum!- krzyczał i wpakował się nam do łóżka.
-Skarbie Ty już nie śpisz?- mały usiadł między nami i patrzał to na mnie, to na Michała. Pochyli się w stronę mojego brzucha i..
-Puk puk?- lekko ręką poklepał brzuszek, a noo taaak, ojciec go tego uczył.
-Tutaj jest Twoja siostra wiesz? Będzie miała na imię Amelia- tłumaczyłam, no co, niech wie.
-Elia?- słodko spytał, co wywołało u nas falę śmiechu.- Elia, Mami i Misiu- po kolei pokazywał na nas palcem.- Buba- i tutaj na siebie pokazał.
Oczywiście, my najbardziej śmieliśmy się z „Misiu”. Tak łatwiej mu mówić na ojca, chociaż już od małego trzeba wyprowadzić go z błędu.
-Nie Kubuś, to nie jest Misiu- powiedziałam, pokazują na Michał.- To jest tata- a Jakub co zrobił? Przekręcił główkę w prawo, przypatrzał się Michałowi.
-Ta-ta?- szepnął cicho.
-Tak Kuba, to jest Twój tata- tłumaczyłam, ze śmiechem. Zapomniał jak ojciec wygląda, czy zapomniał jak się mówi „tata”?
-Tata!- krzyknął radośnie i rzucił się na niego. 

Gotowe! ;)
Ale czy już będzie dobrze? 

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz !