-Michał! Michał,
chodź mi pomóż!- wrzeszczałam, leżąc w wannie.
No co no, pakunek z przodu mam i teraz ciężko wstać.
Oczywiście, mogłam wziąć prysznic, no ale wygodniej poleżeć w cieplutkiej
wodzie. Wołam go i wołam, a ten nic sobie z tego nie robi. Gdy już straciłam
wszelkie nadzieje na jego przyjście, w końcu zjawił się.
-No co się tak drzesz? Jakuba położyłem spać.. Co
jest?- przysiadł na rogu wanny.
-Nie mogę wyjść. Byś mógł mi pomóc..
-Uuu, jak trwoga to do Boga. Teraz to pomóż, a
godzinę temu ze szmaty dostałem- zaczął mi wypominać, wrednie uśmiechając się.
-Bo sobie zasłużyłeś.. Ty mi dziecko zrobiłeś, więc ruszaj
się- mruknęłam, wyciągając ręce w jego stronę.
Chwycił biały ręcznik, który leżał na pralce i
rozłożył go przede mną. Zaczął świdrować mnie wzrokiem, trzymając za moją prawą
rękę. Dokładnie mnie owinął ręcznikiem, o dziwo jeszcze się w niego
„zmieściłam”. Wziął mnie na ręce i wyniósł z wanny, wychodząc z łazienki.
-Misiek, jestem cała mokra! Postaw mnie, głupku-
śmiałam się razem z nim.
-No już zaczynasz mnie znowu wyzywać.. Mały już śpi,
myślałem, że obejrzymy razem jakiś film, poprzytulamy się..- mówił, idąc do
sypialni.
Delikatnie ułożył mnie na łóżku i pocałował w czoło.
Przysiadł przy mnie i uśmiechał się.
-No powiedz to, co chcesz powiedzieć- przerwałam tę
ciszę.
-Ale nie będziesz zła?
-Wal.
-Hahahha, walić to będę ale jak Amelka się urodzi-
wyszczerzył się, wybuchając śmiechem.
-Michał zboczeńcu!- ryknęłam, podśmiechując się.
-Okej okej. Chciałem Ci powiedzieć, że fajnie wyglądasz
z brzuszkiem. Możesz tak zostać już, przynajmniej mam więcej do złapania
-Ty jesteś głupi- wyraźnie zaakcentowałam każde
słowo.- Mam już na zawsze ważyć 68
kg ?
-Jeezu, ale mi dużo. Wiatr dobrze zawieje i już
Ciebie nie ma- posłałam mu wrogie spojrzenia, a on od razu temat zmienił.- Myszko,
a może pojedziemy jutro do Twoich rodziców? Zobacz, zaczyna się majówka, dawno
u nich nie byliśmy, teraz ja mam wolne, a potem reprezentacja się zacznie i nie
pojedziemy już..
-Ale to nawet niegłupi pomysł jest. Zadzwonię rano i
upewnię się czy są w domu.. Idę się ubrać, znajdź coś ciekawego- i wskazałam na
telewizor.
Misiek non stop się na mnie patrzy. Kurde, wiem, że
jest moim mężem, no ale dosłownie cały czas gapi się. Boooże, i on ma teraz
tylee wolnego. W końcu Plusliga się zakończyła, więc teraz siedzi na dupie w
domu.
Wcisnęłam się w koszulkę męża i ruszyłam do kuchni.
To nic, że jest już 21:30. Dziecko głodne jest, a przecież dziecku się nie
odmawia. Nurkuję w lodówce, na stole jest już dżem, ser i pomidor, ale czegoś
jeszcze mi tutaj brakuje. Ahh, szyneczka. Zadowolona robię sobie kanapki,
popijam sok porzeczkowy, a tu Michał wchodzi do kuchni.
-No ładnie, ja to wszystko jutro teściowej powiem-
zaczyna od wejścia i zabiera mi jedną kanapkę.
-Idź stąd kapusiu.
-Nie wyzywaj.
-To mnie nie wkurzaj.
-Jesteś nieznośna!
-A Ty głupi!
-I po co zaczynasz kłótnie?
-Trochę więcej szacunku co do mojej osoby.
-Jeeeny, dlaczego Ty jesteś moją żoną?
-Chcesz rozwodu? Nie ma sprawy. Mnie też już męczy
życie z Tobą.
-Okej, to jutro idziemy do adwokata?
-No. W końcu będę miała spokój- ale pięknie sobie
dowalamy no no no.
Podszedł do mnie i odwrócił mnie w swoją stronę.
Spojrzał głęboko w oczy i namiętnie pocałował.
-Nawet nie myśl o rozwodzie, kochanie- szepnął,
wywołując dreszcze na mojej skórze.
Następnego dnia o godzinie 11 wyruszyliśmy do Warszawy.
Oczywiście włączyliśmy sobie disco polo, wiadomo. Po godzinie jazdy już
zahaczyliśmy o stację. No co, chciałam czekoladę. Michał posłał mi bardzo
dziwne spojrzenie. I wyszczerzył się jak głupi.
-To mi też weź- oznajmił.
Powoli wykulałam się z auta, Misiek zaraz za mną, bo
musiał zatankować. Wziął Kubę i przyszedł do mnie do sklepu. Oczywiście gdzie
stałam? Przy słodyczach.
Jechaliśmy 5 godzin i naprawdę szczerze się
wynudziłam. Aż usnęłam. Gdy tylko podjechaliśmy pod dom moich rodziców, Michał
mnie obudził. Od razu mama wybiegła przed dom i wyściskała nas.
-No w końcu dojechaliście. Już tak się martwiłam o
was. Boże, Ola to już niedługo!- i z czułością pogłaskała mój brzuszek.- Misiu,
jak Ty dobrze o nią dbasz. A gdzie mój wnuczek? Skarbie, chodź do babci!
-Mamuś spokojnie, zdążysz się nacieszyć nami-
powiedziała, tuląc rodzicielkę.
-Aj tam Olka, tak bym was chciała mocno wyściskać. No
ale dalej, wchodźcie do domu, Romek właśnie kończy piec kiełbaski to zjemy-
trajkotała, otwierając drzwi.- Kochanie, dzieci przyjechały! Biegnij Kubuś do
dziadzi do ogródka!
Michał poszedł zaraz za synem i przywitał się z
teściem. My z mamą pogadałyśmy sobie w kuchni a potem też dołączyłyśmy do
panów. Pojedliśmy, popiliśmy. Oczywiście ja nie mogłam jeść nic girllowanego- tak
powiedziała mama i tak musi być. Potem zjechało się wujostwo. Każdy oczywiście
oczarowany Michałem – chyba jeszcze się nie przyzwyczaili, że jest w nasze
rodzinie. Siedzieliśmy sobie wszyscy w jadali przy wielkim stole i wesoło
dyskutowaliśmy o wszystkim. A kto był najgłośniejszy i najwięcej się
wypowiadał? Kuba a zaraz po nim jego ojciec.
Razem z Michałem pękaliśmy z dumy, kiedy nasz syn
rozmawiał ze starszyzną na „poważne tematy”. Co chwilę ktoś wybuchał śmiechem,
mamuśka „rozdawała” kawę i herbatę, a ciocia Janka podawała Kubie słodycze.
Gruby alkohol stał koło taty i to właśnie on był
odpowiedzialny, aby kieliszki były zawsze pełne. Młodzież też piła, Misiek nie
oszczędzał się. Wytłumaczył, że zaraz zaczyna się sezon i tak szybko nie będzie
miał okazji. Spoko, mężu. Ważne, żebyś mi się nigdzie nie zgubił i na noc był w
domu.
Około 20 wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że wódka się
kończy. No a przecież tak być nie może! Nastąpiła debata kto powinien iść do
sklepu i kupić. Oczywiście starszyzna odpadła, bo troszkę już chwiejnie się
poruszali. Oficjalnie zostałam wybrana z Michałem. Zgodziliśmy się, ale pod
warunkiem, że będą mieli oko na Kubę.
-Jutro ja kieruję do Jastrzębia- oznajmiłam, gdy
wyszliśmy z domu, a mąż złapał mnie za rękę.
-No ale przecież do jutra mi przejdzie.. Przecież
jestem świetnym kierowcą- mruczał pod nosem.
-Wiem, ale po co ryzykować. Coo, boisz się o auto, że
porysuję?- mrugnęłam okiem, wyczuwając słaby punkt.
-Oj no bo wiesz, szkoda by było mi go.. Ale fajnie
jest dziś, nie? Tak dobrze się tu czuję, a Kuba jaki zadowolony!- wyszczerzył się, kopiąc malutkie kamyczki.
-Pewnie dlatego, że ma pod dostatkiem słodkiego.
WRÓCIŁAM !
Pamięta mnie ktoś jeszcze? ;]
Jeju jak fajnie, że wróciłaś ;) Świetny rozdział mam nadzieję, że będziesz dodawała częściej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kinia
Ja pamiętam i cieszę się że jesteś :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział,lubię jak oni się przekomarzają.
Czekam na kolejny.
Pozdrawiam ;*
Pamiętam i to bardzo dobrze :D
OdpowiedzUsuńTylko mi więcej nie znikaj , bo znajdę i krzywdę zrobię :P
A tak na serio to jak ja ich lubię :) I już niedługo Amelka się pojawi
Tylko to picie Michała mnie martwi on tak często popija...
Pozdrawiam i do szybkiego kolejnego rozdziału :*
Nawet nie wiesz jak się cieszę że wkońcu dodałaś :D codziennie wchodziłam i patrzyłam czy jest coś nowego :D też coś mnie martwi że michał tak popija tu piwko z chłopakami, tu wódeczka z rodziną :/ a... i mam nadzieję że już nie znikniesz na tak długo i postarasz się dodawać częściej :) czekam na następny i pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńJa pamiętam! Mam nadzieję, ze znów będziesz tu wpadać regularnie, bo Kubiaków u ciebie to ja wręcz kocham <3 A Misiek jaki kcohany, no no. I te ich ''kłótnie'' - zajebiste są! Czekam na ciąg dalszy ;) Amelka niedługo już będzie <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Zapraszam do siebie na 61 rozdział ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*