sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 11

 -Michał! Michał, chodź mi pomóż!- wrzeszczałam, leżąc w wannie.
No co no, pakunek z przodu mam i teraz ciężko wstać. Oczywiście, mogłam wziąć prysznic, no ale wygodniej poleżeć w cieplutkiej wodzie. Wołam go i wołam, a ten nic sobie z tego nie robi. Gdy już straciłam wszelkie nadzieje na jego przyjście, w końcu zjawił się.
-No co się tak drzesz? Jakuba położyłem spać.. Co jest?- przysiadł na rogu wanny.
-Nie mogę wyjść. Byś mógł mi pomóc..
-Uuu, jak trwoga to do Boga. Teraz to pomóż, a godzinę temu ze szmaty dostałem- zaczął mi wypominać, wrednie uśmiechając się.
-Bo sobie zasłużyłeś.. Ty mi dziecko zrobiłeś, więc ruszaj się- mruknęłam, wyciągając ręce w jego stronę.
Chwycił biały ręcznik, który leżał na pralce i rozłożył go przede mną. Zaczął świdrować mnie wzrokiem, trzymając za moją prawą rękę. Dokładnie mnie owinął ręcznikiem, o dziwo jeszcze się w niego „zmieściłam”. Wziął mnie na ręce i wyniósł z wanny, wychodząc z łazienki.
-Misiek, jestem cała mokra! Postaw mnie, głupku- śmiałam się razem z nim.
-No już zaczynasz mnie znowu wyzywać.. Mały już śpi, myślałem, że obejrzymy razem jakiś film, poprzytulamy się..- mówił, idąc do sypialni.
Delikatnie ułożył mnie na łóżku i pocałował w czoło. Przysiadł przy mnie i uśmiechał się.
-No powiedz to, co chcesz powiedzieć- przerwałam tę ciszę.
-Ale nie będziesz zła?
-Wal.
-Hahahha, walić to będę ale jak Amelka się urodzi- wyszczerzył się, wybuchając śmiechem.
-Michał zboczeńcu!- ryknęłam, podśmiechując się.
-Okej okej. Chciałem Ci powiedzieć, że fajnie wyglądasz z brzuszkiem. Możesz tak zostać już, przynajmniej mam więcej do złapania
-Ty jesteś głupi- wyraźnie zaakcentowałam każde słowo.- Mam już na zawsze ważyć 68 kg?
-Jeezu, ale mi dużo. Wiatr dobrze zawieje i już Ciebie nie ma- posłałam mu wrogie spojrzenia, a on od razu temat zmienił.- Myszko, a może pojedziemy jutro do Twoich rodziców? Zobacz, zaczyna się majówka, dawno u nich nie byliśmy, teraz ja mam wolne, a potem reprezentacja się zacznie i nie pojedziemy już..
-Ale to nawet niegłupi pomysł jest. Zadzwonię rano i upewnię się czy są w domu.. Idę się ubrać, znajdź coś ciekawego- i wskazałam na telewizor.
Misiek non stop się na mnie patrzy. Kurde, wiem, że jest moim mężem, no ale dosłownie cały czas gapi się. Boooże, i on ma teraz tylee wolnego. W końcu Plusliga się zakończyła, więc teraz siedzi na dupie w domu.
Wcisnęłam się w koszulkę męża i ruszyłam do kuchni. To nic, że jest już 21:30. Dziecko głodne jest, a przecież dziecku się nie odmawia. Nurkuję w lodówce, na stole jest już dżem, ser i pomidor, ale czegoś jeszcze mi tutaj brakuje. Ahh, szyneczka. Zadowolona robię sobie kanapki, popijam sok porzeczkowy, a tu Michał wchodzi do kuchni.
-No ładnie, ja to wszystko jutro teściowej powiem- zaczyna od wejścia i zabiera mi jedną kanapkę.
-Idź stąd kapusiu.
-Nie wyzywaj.
-To mnie nie wkurzaj.
-Jesteś nieznośna!
-A Ty głupi!
-I po co zaczynasz kłótnie?
-Trochę więcej szacunku co do mojej osoby.
-Jeeeny, dlaczego Ty jesteś moją żoną?
-Chcesz rozwodu? Nie ma sprawy. Mnie też już męczy życie z Tobą.
-Okej, to jutro idziemy do adwokata?
-No. W końcu będę miała spokój- ale pięknie sobie dowalamy no no no.
Podszedł do mnie i odwrócił mnie w swoją stronę. Spojrzał głęboko w oczy i namiętnie pocałował.
-Nawet nie myśl o rozwodzie, kochanie- szepnął, wywołując dreszcze na mojej skórze.
Następnego dnia o godzinie 11 wyruszyliśmy do Warszawy. Oczywiście włączyliśmy sobie disco polo, wiadomo. Po godzinie jazdy już zahaczyliśmy o stację. No co, chciałam czekoladę. Michał posłał mi bardzo dziwne spojrzenie. I wyszczerzył się jak głupi.
-To mi też weź- oznajmił.
Powoli wykulałam się z auta, Misiek zaraz za mną, bo musiał zatankować. Wziął Kubę i przyszedł do mnie do sklepu. Oczywiście gdzie stałam? Przy słodyczach.
Jechaliśmy 5 godzin i naprawdę szczerze się wynudziłam. Aż usnęłam. Gdy tylko podjechaliśmy pod dom moich rodziców, Michał mnie obudził. Od razu mama wybiegła przed dom i wyściskała nas.
-No w końcu dojechaliście. Już tak się martwiłam o was. Boże, Ola to już niedługo!- i z czułością pogłaskała mój brzuszek.- Misiu, jak Ty dobrze o nią dbasz. A gdzie mój wnuczek? Skarbie, chodź do babci!
-Mamuś spokojnie, zdążysz się nacieszyć nami- powiedziała, tuląc rodzicielkę.
-Aj tam Olka, tak bym was chciała mocno wyściskać. No ale dalej, wchodźcie do domu, Romek właśnie kończy piec kiełbaski to zjemy- trajkotała, otwierając drzwi.- Kochanie, dzieci przyjechały! Biegnij Kubuś do dziadzi do ogródka!
Michał poszedł zaraz za synem i przywitał się z teściem. My z mamą pogadałyśmy sobie w kuchni a potem też dołączyłyśmy do panów. Pojedliśmy, popiliśmy. Oczywiście ja nie mogłam jeść nic girllowanego- tak powiedziała mama i tak musi być. Potem zjechało się wujostwo. Każdy oczywiście oczarowany Michałem – chyba jeszcze się nie przyzwyczaili, że jest w nasze rodzinie. Siedzieliśmy sobie wszyscy w jadali przy wielkim stole i wesoło dyskutowaliśmy o wszystkim. A kto był najgłośniejszy i najwięcej się wypowiadał? Kuba a zaraz po nim jego ojciec.
Razem z Michałem pękaliśmy z dumy, kiedy nasz syn rozmawiał ze starszyzną na „poważne tematy”. Co chwilę ktoś wybuchał śmiechem, mamuśka „rozdawała” kawę i herbatę, a ciocia Janka podawała Kubie słodycze.
Gruby alkohol stał koło taty i to właśnie on był odpowiedzialny, aby kieliszki były zawsze pełne. Młodzież też piła, Misiek nie oszczędzał się. Wytłumaczył, że zaraz zaczyna się sezon i tak szybko nie będzie miał okazji. Spoko, mężu. Ważne, żebyś mi się nigdzie nie zgubił i na noc był w domu.
Około 20 wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że wódka się kończy. No a przecież tak być nie może! Nastąpiła debata kto powinien iść do sklepu i kupić. Oczywiście starszyzna odpadła, bo troszkę już chwiejnie się poruszali. Oficjalnie zostałam wybrana z Michałem. Zgodziliśmy się, ale pod warunkiem, że będą mieli oko na Kubę.
-Jutro ja kieruję do Jastrzębia- oznajmiłam, gdy wyszliśmy z domu, a mąż złapał mnie za rękę.
-No ale przecież do jutra mi przejdzie.. Przecież jestem świetnym kierowcą- mruczał pod nosem.
-Wiem, ale po co ryzykować. Coo, boisz się o auto, że porysuję?- mrugnęłam okiem, wyczuwając słaby punkt.
-Oj no bo wiesz, szkoda by było mi go.. Ale fajnie jest dziś, nie? Tak dobrze się tu czuję, a Kuba jaki zadowolony!- wyszczerzył się, kopiąc malutkie kamyczki.

-Pewnie dlatego, że ma pod dostatkiem słodkiego. 

WRÓCIŁAM ! 
Pamięta mnie ktoś jeszcze? ;]

7 komentarzy:

  1. Jeju jak fajnie, że wróciłaś ;) Świetny rozdział mam nadzieję, że będziesz dodawała częściej ;)
    Pozdrawiam Kinia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pamiętam i cieszę się że jesteś :)
    Świetny rozdział,lubię jak oni się przekomarzają.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam i to bardzo dobrze :D
    Tylko mi więcej nie znikaj , bo znajdę i krzywdę zrobię :P
    A tak na serio to jak ja ich lubię :) I już niedługo Amelka się pojawi
    Tylko to picie Michała mnie martwi on tak często popija...
    Pozdrawiam i do szybkiego kolejnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz jak się cieszę że wkońcu dodałaś :D codziennie wchodziłam i patrzyłam czy jest coś nowego :D też coś mnie martwi że michał tak popija tu piwko z chłopakami, tu wódeczka z rodziną :/ a... i mam nadzieję że już nie znikniesz na tak długo i postarasz się dodawać częściej :) czekam na następny i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja pamiętam! Mam nadzieję, ze znów będziesz tu wpadać regularnie, bo Kubiaków u ciebie to ja wręcz kocham <3 A Misiek jaki kcohany, no no. I te ich ''kłótnie'' - zajebiste są! Czekam na ciąg dalszy ;) Amelka niedługo już będzie <3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam do siebie na 61 rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam do siebie :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń