Minęło parę dni. W naszym
życiu nadal jest szczęśliwie i przyjemnie. Kubiaczek szaleje na parkiecie i już
niedługo walczy o kolejne trofeum. Z Ankary przywieźli brąz. A przecież
dziewczyny lubią brąz, no nie? ;)
Teraz szybko ogarniamy się
przed wyjściem z domu. Ja mam dziś wizytę u ginekologa, a Michał zasuwa na
trening. Oczywiście, on zabiera ze sobą Kubę, żebym ja mogła na spokojnie
jechać do doktora. Załadowałam już w swoją torebkę portfel i dokumenty, a maż
szuka koszulki. Kuba biega za ojcem i go naśladuje, co chwilę śmiejąc się.
Przed 10 wyjeżdżamy spod
bloku. Oczywiście, odbyła się drobna kłótnia kto dziś prowadzi. Jego argument
to: jesteś w ciąży – nie możesz. Mój: Ty jedziesz na trening, a ja szybciej
wyjdę od ginekologa i nie będę czekała, aż podjedziesz po mnie. No i wiadomo,
że mi ustąpił.
-Tylko uważaj na siebie,
Amelię i Hanie- mówił, gdy byliśmy już pod halą.
-Na Hanie?- zdziwiłam się,
patrząc na niego jak na głupka.
A ten co? Poklepał
delikatnie samochód. Aaaaa, to my się teraz Hanią wozimy. Jeeny, on nawet auto
nazwał. No tak, nowe z salonu.
-Dooobrzee, a Ty masz mieć
cały czas na oku młodego. Jak on mi się poskarży, że..- i patrzcie, Kubiak
zamknął mi usta pocałunkiem.
-Luzik mamuśka, nic się nie
stanie- wyszczerzył się i razem z synem wszedł do budynku.
-Luzik mamuśka- powtórzyłam,
odpalając samochód, po czym uniosłam się śmiechem.
Po 12 już byłam po wizycie.
Pan Adam – mój ginekolog – oznajmił mi, że z małą wszystko dobrze tylko jak
zwykle prosił o mniej stresu i więcej spokoju. Nie ma sprawy, da się to
załatwić ;) Ajj, do porodu zostało mi tak nie wiele. Właśnie zaczął się 7
miesiąc.
Pod drogą wstąpiłam do
apteki po kolejną dawkę witamin i ruszyłam na halę po moich panów. Misiek zaraz
kończy trening i opierniczy mnie, że się spóźniłam. No to wiadomo, noga na gaz
i jedziemy. Oczywiście, przy mężu jeżdżę najwięcej to 70km/h, bo to przecież
jego cacko jest. Haniulaa taka.
Zbliżałam się do dość ostrego
zakrętu w prawo. I wtem z naprzeciwka jadący samochód otarł moją lewą stronę
samochodu. Lekko zatrzęsło, lusterko odpadło.. Gwałtownie się zatrzymałam i
wysiadłam. A ten kierowca co zrobił? Uciekł, dokładnie tak. Od razu spojrzałam
na auto. Bez lusterka i było otarte! Z nerwów kucnęłam, a w oczach pojawiły się
łzy. Michał mnie zabije!
-Halo, proszę pani? Nic pani
nie jest? Widziałem całą sytuację.. Boże pani jest w ciąży! Proszę wsiąść ze
mną do samochodu, pani powinna zostać przebadana. Ja już dzwonię po policję..-
usłyszałam nad sobą.
-Nie, dziękuję poradzę
sobie- odparłam i jeszcze raz spojrzałam na Hanię.
W tym czasie została
powiadomiona policja, z czym wiązał się przyjazd pogotowia. Policjanci
powiedzieli, że się wszystkim zajmą, miałam tylko zostawić swoje dane. Oczywiście
podałam też numer do Michała, żeby go poinformowali. Sanitariusze zabrali mnie
do szpitala, gdyż stwierdzili, że muszą zrobić mi USG i sprawdzić, czy z
dzieckiem jest wszystko okej.
Było wszystko dobrze. Nie
potrzebnie mnie tutaj przywieźli. Rany, ale Michał da mi popalić. Świeżutkie
auto, jest z nami od 2 tygodni..
-Michał-
Trenujemy sobie, jest
wszystko cacy, Kuba bawi się ze sztabem. Łasko jak zwykle wygina śmiało ciało,
Wojtaszek rzuca w każdego piłami, a Lolek ze śmiechem zajada paluszki, częstując
mojego syna. I taki to sobie luźny trening mamy. Przyszła spanikowana pani z
sekretariatu i od razu podeszła do trenera. Coś mu powiedziała, na co ten się
przestał śmiać i spojrzał na mnie. Kurde, nie wróży to nic dobrego.
-Michał, chodź do mnie!- krzyknął,
a ja w sekundę byłem już przy nim.- Słuchaj ale tylko spokojnie, nie denerwuj
się- a ja już cały się buzowałem.- Ola miała wypadek.
Spojrzałem na niego jak na
idiotę. Co on mówi? Ola? Moja Ola i wypadek? Moja Ola?!
-Ale spokojnie, jest w
szpitalu, podobno nic groźnego, ale.. Jedź do niej.
-Ale jak co? Dlaczego? Co
się stało?!- pytałem, nic nie rozumiejąc.
-Michał do cholery idź!-
krzyknął Łasko.
-Ja Kubę zabiorę do nas-
dodał Damian.
Spojrzałem po nich
wszystkich z szokiem i łzami w oczach. Przytuliłem syna i jak najszybciej
wybiegłem do szatni. Na strój szybko wciągnąłem dres, a w drzwiach stanął Krzysiek
Gierczyński.
-Masz moje auto- i rzucił mi
kluczyki, wyjmując je z torby.
Podziękowałem i po 10
minutach byłem już po szpitalem. Od lekarza dowiedziałem się, że z Olą i Amelią
nic się nie stało i Bogu dzięki. Dodał, że policja jeszcze dzisiaj będzie u nas
z autem. W sali moja żona siedziała załamana na łóżku. Boże, ona trzęsła się i
płakała. Bardzo mocno ją przytuliłem. Z całych sił.
-Ola-
-Michał ja przepraszam, on
za mocno skręcił, zjechał na mój pas, ja nie chciałam tego, jechałam wolno,
kochanie przepraszam..- wyłam mu.
-Cii, uspokój się.. Chodź,
jedziemy do domu- odsunął się ode mnie i spojrzał w oczy.
O dziwo, nie dostrzegłam w
nich złości.
-Czym?- ten tylko westchnął
i pociągnął mnie za rękę, biorąc moją torebkę.
Jak się okazało, Misiek
przyjechał autem Krzyśka. Pod drogą nic się nie odzywaliśmy, ja cicho łkałam, a
on co jakiś czas kładł rękę na moje kolano. Przed domem stała już Hania i
radiowóz. Laweta właśnie odjechała. Wysiedliśmy z auta i podeszliśmy do
funkcjonariuszy.
-Dzień dobry starszy
aspirant Kasprzak i aspirant Guzek Komenda Stołeczna Policji, pani Aleksandra
Kubiak?- zaczął jeden, trochę grubszy z wąsem, więc ja pokiwałam głową.
-My w sprawie tej kolizji,
do której doszło dziś po godzinie 12. Samochód został odstawiony na wskazany
adres, jednak chcielibyśmy spisać zeznania od pani.
-Panie aspirancie, moja żona
nie jest dziś w stanie, żeby składać jakiekolwiek wyjaśnienia. Proszę
przyjechać jutro- odezwał się Michał, mocniej obejmując mnie ręką w tali.
-Ale proszę pana, takie są
procedury. My musimy wiedzieć jak do tego doszło..
-Dobra Marek, daj spokój, ta
pani jest w ciąży. W takim razie przyjedziemy jutro w godzinach popołudniowych,
proszę być wtedy w domu- i sobie poszli.
Michał podszedł do swojej
Hani i aż przejechał palcem po „zadrapaniach na jej skórze”. Przykucnął
zmarnowany i patrzał się. Co teraz miałam zrobić? Tak bardzo chciałabym cofnąć
czas, Michał by mnie zawiózł i odebrał od lekarza i nic by się nie stało.
Poszłam do mieszkania i od razu skierowałam się do łazienki. Obmyłam twarz
wodą, chociaż nadal wyglądałam tak samo okropnie. Gdy przyszłam do kuchni, on
już tam siedział.
-Bardzo jesteś na mnie zły o
samochód?- spytałam, siadając obok.
-Nie jestem zły o samochód.
Bardziej na siebie jestem wkurwiony. Mogłem Ciebie zawieźć, mogłem nie iść na
trening tylko jechać z Tobą. Kurwa, gdyby coś się wam stało..- i bardzo mocno
przytulił mnie.
-Obiecuję, że już więcej nie
wsiądę, już więcej nie pojadę samochodem..- od razu zaczęłam zarzekać się.
-Nie. Nie mów tak. Nie
możesz przez takie coś zrezygnować z jazdy.. Jak to się stało?- odsunął się ode
mnie i przejechał mi ręką po włosach.
-Trochę się spieszyłam, bo
było już grubo po 12, a
Ty już kończyłeś trening.. Ale zwalniałam przed każdym zakrętem, przecież
wiesz, że jestem dobrym kierowcą. I był taki ostry w prawo, jak Boga kocham
Michał jechałam powoli. A ten nie wiem jak on chciał jechać, ale jechał prosto
na mnie! Zjechałam lekko, a on mnie obtarł- chaotycznie skracałam mu to, co się
wydarzyło.
-Spisałaś numery?
-Myślisz, że myślałam o tym?
Pierwsze co mi przyszło do głowy to: „Boże, Misiek mnie zabije”. Przepraszam
Michał – oczywiście spuściłam głowę.
-Nie przepraszaj, nie masz
za co. To nie Twoja wina, ważne, że Wam nic się nie stało. Nie darowałbym
sobie, gdyby coś Tobie i Amelce się stało..- mówił, przytulając mnie.
-A Hania? Przecież tak się
cieszyłeś, dbałeś o nią.
-A Hanię się wyklepie i
będzie jak nowa. Kochanie kurwa, nie jestem zły na Ciebie. Uśmiechnij się,
przecież to tylko samochód- sam się delikatnie uśmiechnął.
-Gdzie Kuba?- przeraziłam
się. Rany, zapomnieliśmy o własnym dziecku.
-Spokojnie, jest u
Wojtaszków. Zadzwonię, żeby przywieźli go. No dalej, rozchmurz się- szturchnął
mnie, przez co nikle się uśmiechnęliśmy.- Chodź, zrobimy coś do jedzenia.
Pewnie głodna jesteś co?- non stop się szczerzył.
Po obiedzie przyjechał
Damian z Kubą. Michał zszedł do nich przed blok i razem oceniali stan auta. Co chwile
któryś z nich śmiał się i oklepywał Hanię. Cieszę się, że tak to się skończyło,
że Misiek nie jest aż tak zły na mnie. Chociaż zarzeka się, że jest dobrze, się
nie gniewa ale pewnie lekko jest zły. Co ja jeszcze nawywijam temu Michałowi?
Hej hej hej ! ;)
Przepraszam, za długą nieobecność. No ale dziś się spięłam i powstał nowy rozdzialik.
Pewnie niektóre z Was, myślą, że ja nie czytam Waszych opowiadań bo nie komentuje. Ależ tak się nie dzieje, bo na blogi wchodzę co weekend i jak jest czas to dam komentarz albo zrobię to później. Kolejny rozdział oby za tydzień.
A nominacje to jak będzie wolny czas! ;)
A nominacje to jak będzie wolny czas! ;)
Dziękuję za wszystkie słowa i przepraszam za błędy ;)
Czytasz = Komentujesz = Motywujesz !
Kurde, ukradłaś mi pomysł! :D Właśnie podobną sytuację opisałam u siebie, w sensie z tym autem. Ale mój pewnie pokaże się dopiero za jakieś pół roku :D Świetnie to opisałaś. Wiedziałam, ze Michał sie na nią nie wydrze ani nic, bo przecież ona jest w ciąży ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Jejku na początku się przeraziłam że coś jej i Amelce się stanie.Tacy kretyni dostają właśnie prawko,Michał zachował się jak prawdziwy czuły facet :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny z niecierpliwością :)
Pozdrawiam ;*
Zapraszam na nowy rozdział :)
UsuńUff dobrze ze nic im się nie stało ;p Michał zachował się jak należało. Ważniejsza jest rodzina a nie jakies autko. Cudownie :P DO astępnego :p zapraszam do siebie ;p http://onzawszebylprzymnie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNo to sie porobilo.. Dobrze, ze Oli ani dziecku sie nic nie stalo..
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze ta cala dobra atmosfera nie jest cisza przed burza, czy cos...
Pozdrawiam ;*
Michał kocha Olkę a nie jakiś głupi samochód więc to było pewne, że się na nią za bardzo nie wkurzy. Mam nadzieję, że między tą dwójką będą już tylko takie kłótnie kto ma prowadzić samochód. Pozdrawiam i zapraszam do siebie na kedzierzynskie-szczescie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńAle się przestraszyłam. Dobrze, że nic im nie jest i że Michał nie jest zły na Ole. Dzięki wielkie :)
OdpowiedzUsuńNominuję cię do Libster Award. więcej informacji znajdziesz u mnie.
http://jedyniecomogeciobiecac.blogspot.com/
Zapraszam na 13 rozdział :)
OdpowiedzUsuńMi się raz zdarzyło urwać lusterko... :D
OdpowiedzUsuńAle rodzice nie byli źli, a szkody pokrył tata :D
Dobrze, że tylko tak się to skończyło ;)
A Ola będzie miała nauczkę, żeby bardziej uważać :]
Czekam na nexta :D
Pozdrawiam ;*
Wkręt dziesiąty na zycie-to-zwykla-sciemniara.blogspot.com zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńhttp://onzawszebylprzymnie.blogspot.com/ zapraszam na 15 ;p
OdpowiedzUsuńZapraszam na 14 :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na 15 :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na 2 rozdział http://odpierwszegospotkania.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam na 16 :)
OdpowiedzUsuńzapraszam http://odpierwszegospotkania.blogspot.com/2014/04/rozdzia-3.html
OdpowiedzUsuńZapraszam na 17 :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na 4 www.odpierwszegospotkania.blogspot.com
OdpowiedzUsuńhttp://nie-moge-zyc-bez-ciebie.blogspot.com/ zapraszam ;*
OdpowiedzUsuńhttp://onzawszebylprzymnie.blogspot.com/ zapraszam na 17 ;p
OdpowiedzUsuńZapraszam na 18 ;*
OdpowiedzUsuń